- Dzięki Waszym reakcjom i oznaczeniom udało się! Już w czwartek będziemy mieć prąd na naszym miasteczku przy granicy polsko-ukraińskiej Krościenko-Smolnica. Dziękujemy Polskiej Grupie Energetycznej i PKN ORLEN, który obiecał przekazać kartę paliwową o wysokości 25 tys. złotych na paliwo, które przeznaczymy do nagrzewnic – napisał Bartosz Romowicz w swoich mediach społecznościowych we wtorek.

W środę rano pracownicy PGE przy pomocy dźwigów, prawie nad głowami uchodźców instalowali już linię energetyczną. W pobliżu przejścia prowadzone są też inne prace. Nadal trwa remont linii kolejowej nr 108, która nie była używana od 12 lat. Pierwszy pociąg z uchodźcami, który wyjechał z Krościenka, wykoleił się w okolicy Ustjanowej. Od tego zdarzenia mieszkańcy Ukrainy dowożeni są autobusami do Uherzec Mineralnych, a dalej podróż kontynuują już pociągami.

Pomimo prowadzonych prac instalacyjno – remontowych, życie w punkcie obsługi - miasteczku toczy się swoim rytmem. Uchodźcy po przekroczeniu granicy są odbierani przez strażaków, policjantów i wolontariuszy, zarówno tych zrzeszonych np. w Caritas Polska jak i tych, którzy na granicę przyjechali spontanicznie.

- Jestem tutaj ze znajomymi trzeci dzień. Mieszkam w Bydgoszczy a pochodzę ze Stalowej Woli. Zajmowałem się barmaństwem. Jak wszystko się zaczęło, rzuciłem to i pomagam. Zajmujemy się tutaj wszystkim, m.in. zaopatrzeniem i wyżywieniem. Koordynujemy też przejście ludzi z terminalu na „miasteczko”. Najwięcej pracy jest nad ranem. Jednak wszystko działa sprawnie, mimo że pojawia się tutaj dużo różnych organizacji. Wszyscy się wspierają. Nie ma bałaganu. Przyznaję jednak, że ludzie, którzy przekraczają granicę, są w różnych humorach. Staramy się wszystkich uspokajać. W takich sytuacjach pomagają policjanci, którzy zachowują spokój i pełen profesjonalizm] – powiedział nam Marek Kulka, wolontariusz.

Wolontariuszy nie brakuje. Ale wciąż są potrzebni nowi. Każdy z nich ma swoje granice wytrzymałości – musi odpocząć.
- Potrzebujemy wolontariuszy do pracy na hali sportowej w Ustrzykach Dolnych, która polega na sortowaniu darów oraz na przejście graniczne w Krościenku. Tam potrzebni są ludzie do wydawania ciepłych posiłków - poinformowała Karolina Twardeusz, koordynator do spraw wolontariuszy przy UM Ustrzyki Dolne.

W pomoc na granicy angażują się też miejscowi. Tuż przy wjeździe na terminal od dłuższego czasu funkcjonuje „mini bar” prowadzony przez mieszkańca Krościenka. Tu uchodźcy też znajdą pomoc w postaci ciepłych posiłków. Napis mówiący o takiej możliwości jest jednak trudny do zrozumienia nawet dla Polaka – „Dla przybyłych z Ukrany wszystko u nas za darmo.”

„Miasteczko” to pierwsze miejsce, do którego po przekroczeniu granicy trafiają uchodźcy i otrzymują pomoc. Kolejne, czyli punkty recepcyjne zlokalizowane są w pobliskiej Łodynie i nieco bardziej oddalonej Równi. Pomoc można też znaleźć na stacji paliw Orlen w Ustrzykach Dolnych. Gdzie swój namiot rozstawiła Fundacja Orlen.
- Ruch jest głównie nocą. Do tankowania podjeżdżają autokary z uchodźcami. Ich pasażerowie znajdują u nas ciepły posiłek i gorące napoje. Odwiedzają nas też podróżujący samochodami osobowymi. Po długich oczekiwaniach na granicy chcą odpocząć. Nie chcą zatrzymywać się na nocleg w szczerych polach. Boją się – mówi Jolanta Pawlak z Brzegów Dolnych, jedna z trzech osób, która opiekuje się punktem pomocy.
Gdy przed południem pojawiliśmy się na stacji Orlenu, przebywała tam jedna osoba – Aleksander Jaresko mieszkający od 20 lat w Olsztynie. Pochodzi z Zaporoża na Ukrainie.

- Czekam na swoją dalszą rodzinę, która ucieka z Kijowa. W tej chwili są w okolicy Stryja. To już niedaleko. Moi rodzice zostali w Zaporożu. Będę robił wszystko, aby ich ściągnąć do Polski.
W pomoc uchodźcom z Ukrainy na terenie Bieszczad zaangażowani są wszyscy, bez względu status majątkowy i poglądy polityczne.
