Jedną z najsłynniejszych ulic w Kazaniu, Baumana, od rana zajęta jest przez kibiców. Głównie kolumbijskich. Ich na stadionie Kazań Arena ma być około 20 tys. Polaków spodziewanych jest o ponad połowę mniej. Przechodząc obok najsłynniejszych tatarskich zabytków, Kolumbijczycy mają przewagę tak gdzieś cztery do jednego.
- Będzie dwa jeden dla nas! - krzyczy Oviedo i wali w biało-czerwony bęben. Wygrywa rytm, a kilkudziesięciu jego rodaków zaczyna śpiewać, klaskać, podskakiwać i machać flagami. Bawią się z kilkunastoma Polakami, których akurat spotkali w pubie. Nie ma szans, by przebili się z okrzykiem "Polska, Biało-Czerwoni!". Od czasu do czasu z pomocą przychodzi Willie Oviedo, który zarzuca "Vamos Polonia!".
- Od dziesięciu lat mieszkam w Warszawie, na Ursynowie, blisko metra Kabaty - zaczyna swoją historię Kolumbijczyk, odsuwając na moment od ust megafon. - Moja żona jest Polką, mam troje dzieci. Żona z synem też są w Kazaniu, ale poszli bawią się gdzieś indziej.
Oviedo pracuje w stolicy jako trener piłki nożnej w FCB Escola Varsovia na Wilanowie. - Mój syn tam trenuje. Jest napastnikiem. Dla niego najlepszym zawodnikiem jest Robert Lewandowski. Dla mnie James Rodriguez - uśmiecha się.
By dotrzeć do Kazania, samochodem pokonali już 2800 km. Byli w Sarańsku na przegranym przez Kolumbię meczu z Japonią. Po spotkaniu z Polakami jadą do Samary, gdzie drużyna narodowa głowy rodziny zmierzy się z Senegalem.
- Żona i dzieci, wiadomo, będą w niedzielę za Polską. Ale i tak bawimy się wspólnie - przekonywał, po czym wyrwany przez rodaków znów zaczął jak oszalały grać na bębnie. Wśród skaczących Kolumbijczyków był też Rene Higuita, legendarny bramkarz, który zasłynął z "kopnięcia skorpiona".
Mecz Polski z Kolumbią o godz. 20 czasu polskiego. Transmisja w TVP 1, TVP Sport i aplikacji mobilnej TVP.