Zakopane jak Gotham City. Ataki na policjantów, bójki, mnóst...
Spontaniczne, grupowe tańce na ulicy. Wyzwiska w stronę interweniujących (w nie zawsze legalny sposób) policjantów a także kilka burd i rozrób w hotelach i pensjonatach. Taki obraz pierwszego weekendu po zluzowaniu obostrzeń w miejscowościach turystycznych poszedł w Polskę. W piątek, sobotę i niedzielę faktycznie nie wszyscy z turystów, którzy przyjechali w te dni na Podhale zachowywali się poprawnie a niektórym najłagodniej mówiąc "puściły hamulce".
Dlatego teraz górale boją się, że już w pierwsze dni po zluzowaniu pandemicznych obostrzeń pogrzebano szanse na to że taki stan utrzyma się dłużej. W poniedziałek rano zasugerował to bowiem w wywiadzie dla radia RMF FM szef kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk. - Ta sytuacja (jaka miała miejsce w weekend w Zakopanem) jest wyrazem absolutnego braku odpowiedzialności, obostrzenia zostały zniesione na dwa tygodnie, jeżeli sytuacja będzie się pogarszać, to jest zagrożenie, że one wrócą – stwierdził Dworczyk.
- Kulig z Orbisem. To 70 lat temu była wielka podhalańska atrakcja
- Podhale. Jesteś piłkarzem, biegaczem, wioślarzem...? Możesz legalnie iść na narty!
- Oto największe absurdy pandemii na Podhalu
- Największy stok na Podhalu: "Nie mamy już złudzeń. Dla nas to koniec sezonu"
- Mamy nowy sport zimowy? Ludzie chodzą na nartach skitourowych przypięci do... psa
- Bunt na Podhalu. Uwaga narciarze, ruszyły już wyciągi narciarskie [ZDJĘCIA]
Jeszcze ostrzej wypowiedział się w weekend burmistrz Zakopanego Leszek Dorula. Ten nazwał osoby tańczące na Krupówkach i awanturujące się z policją "pseudoturystami".
- To był najgorszy moment, żeby się w ten sposób zachowywać. Stanowczo nie popieram takiego świętowania w Zakopanem, szczególnie w okresie, kiedy walczymy z epidemią. To jest niedopuszczalne - oświadczył burmistrz Dorula
Pod Tatrami nie brak jednak też głosów, które tonują nastroje. Miejscowi wskazują, że w pierwszy weekend po otwarciu nawarstwiło się kilka rzeczy a mianowicie: także skoki narciarskie na Wielkiej Krokwi i Walentynki.
- Z tej okazji w góry przyjechało naprawdę bardzo dużo ludzi i ja osobiście pierwsze co chciałbym zrobić to im za to podziękować - mówi Dariusz Gryniewicz, zakopiański przedsiębiorca i współwłaściciel wielu restauracji i punktów gastronomicznych w całym mieście. - To były dziesiątki tysięcy ludzi, którzy w 95-99 procentach przypadków bawili się wspaniale, rozważnie i nie łamali obostrzeń. To trzeba podkreślać na pierwszym miejscu. Oczywiście znaleźli się też ludzie, których zabawa poniosła troszkę za mocno, ale to patrzeć na całość turystów był ułamek. Dlatego liczę, że rząd decydując o tym co stanie się po 28 lutego weźmie właśnie to pod uwagę.
Jak dodaje Gryniewicz paradoksalnie by w kolejnych dniach nie dochodziło do podobnych scen na Krupówkach dobrze byłoby gdyby rząd... jeszcze poszerzył otwarcie i zezwolił na prace restauracji i karczm.
- Dziś ludzie kupią piwo, hamburgera czy oscypka z grilla i musza jak bandyci chować się po rogach by to zjeść czy wypić tak by policja nie widziała - mówi. - To wywołuje frustracje. Gdyby lokale były otwarte z zachowaniem zasad sanitarnych to ludzie byliby spokojniejsi.
W podobnym tonie wypowiada się Dariusz Galica, zakopiański przedsiębiorca - przedstawiciel firmy JOITSYSTEM
- Incydenty w ten pierwszy weekend były, ale nie było ich znowu aż tak dużo jak to zostało pokazane - mówi. - Rząd nie może się kierować przy ew. przywracaniu obostrzeń obrazkiem kilkudziesięciu "niegrzecznych" osób gdy tysiące innych zachowywało się wzorowo. Gdyby kierować się taką zasadą to dziś trzeba by wszystkim Polakom zabrać prawo jazdy. Dlaczego? Bo przecież zdarzają się też ludzie co wsiadają za kółko po alkoholu. To podobna sytuacja pokazująca, że nie można kierować się odpowiedzialnością zbiorową.
