W ostatnim czasie, w związku z problemami z poruszaniem, Elżbieta II ograniczyła swoją aktywność publiczną. Był to zapewne główny powód, dla którego nie pojawiła się na żadnym z wyścigów konnych Royal Ascot. Imprezę miała śledzić w telewizji na zamku w Windsorze.
Pod nieobecność królowej zadanie poprowadzenia królewskiej procesji powozowej otrzymał książę Kentu Edward. Dołączyli do niego księżniczka Beatrycze i jej mąż Edoardo Mapelli Mozzi.
Brytyjskie media zwracają uwagę, że jest to pierwsza w historii sytuacja, w której monarchini opuściła wyścigi. Wyjątkiem był rok 2020, kiedy z powodu pandemii COVID-19 Royal Ascot odbyły się bez udziału publiczności. W ubiegłym roku opuściła pierwsze cztery dni, ale udało jej się przyjść na sobotnie wyścigi.
"Pod wieloma względami jej nieobecność oznacza koniec pewnej epoki" – pisze brytyjski "The Telegraph". Gazeta podkreśla, że chodzi m.in. o przyszłość sportu od wielu lat tak bardzo związanego z Elżbietą II, uważaną za fanatyczkę wyścigów. Co więcej, zwrócono uwagę, że jej obecność na zawodach była stałym elementem imprezy, a obstawianie koloru kapelusza, w którym się pojawi stało się już bardzo lubianą tradycją.
Brytyjska królowa jest nie tylko wielką miłośniczką wyścigów, ale również właścicielką koni wyścigowych. W latach 1953-2019 była w stawce zwycięzców 24 razy. W 2013 roku przeszła do historii sportu jako pierwsza panująca monarchini, która wygrała Złoty Puchar. W tym roku w wyścigu wzięło udział 10 koni należących do Elżbiety II.
Telegraf
