Andrzej Duda miał czas na podjęcie decyzji do północy w poniedziałek. Prezydent miał trzy możliwości - podpisać nowelizację, zawetować ją lub skierować ją do Trybunału Konstytucyjnego. Od rana politycy Prawa i Sprawiedliwości przekonywali jednak, że prezydent najprawdopodobniej nowelizację podpisze.
Konflikt wokół ustawy o Sądzie Najwyższym trwał od miesięcy. Stanowisko rządu przez cały czas było jedno - żadnych zmian, ani kroku wstecz. Tymczasem w połowie listopada nieoczekiwanie Prawo i Sprawiedliwość postanowiło „wykonać gest dobrej woli” - jak to tłumaczyli politycy tej partii - i wycofać się ze spornych zapisów ustawy. Nowelizację przeprowadzono w tempie błyskawicznym i pod koniec listopada trafiła ona na biurko prezydenta.
Projekt zmian zakładał przywrócenie do pracy sędziów, którzy zostali przeniesieni w stan spoczynku. Oprócz tego, jeśli na podstawie nowelizacji do pełnienia urzędu w Sądzie Najwyższym powrócił sędzia, który zajmował stanowisko I prezesa SN lub prezesa SN, jego kadencję uważa się za nieprzerwaną. Ta kwestia dotyczy I prezes SN Małgorzaty Gersdorf, a także dwóch prezesów Izb SN - Stanisława Zabłockiego i Józefa Iwulskiego.
Nowelizacja określa również, że sędziowie, którzy objęli stanowisko w Sądzie Najwyższym przed wejściem w życie tej nowelizacji, przechodzą w stan spoczynku przy zastosowaniu zapisów w ustawie z 2002 roku. Dopiero sędziowie, którzy obejmą stanowisko po wejściu w życie tej nowelizacji, będą przechodzili na emeryturę po ukończeniu 65. roku życia, chyba że złożą wniosek o przedłużenie kadencji, a prezydent wyrazi na to zgodę.
Zgodnie z zamysłem Prawa i Sprawiedliwości, nowelizacja ustawy miała zakończyć trwający od miesięcy konflikt między rządem a Komisją Europejską, która zarzucała, że w Polsce łamana jest praworządność.
- Pokazaliśmy dobrą wolę i wyciągniętą rękę w stronę Komisji Europejskiej - mówił tydzień temu premier Mateusz Morawiecki.
Ustawa o SN była jednym z głównych punktów „listy zażaleń” KE wobec Polski, ale nie była punktem jedynym. Tuż po ogłoszeniu, że PiS wprowadzi nowelizację, rozmawialiśmy z europosłem Januszem Lewandowskim, który stwierdził, że „Komisja Europejska patrzy na problem praworządności w Polsce całościowo, a nie punktowo”. Jego słowa powtórzyli przedstawiciele KE, domagający się, by rząd zmienił również sporne zapisy w ustawach o sądach powszechnych, KRS oraz by „odpolityczniono” Trybunał Konstytucyjny.