Śląsk Wrocław do Kielc pojechał osłabiony brakiem kontuzjowanych Konrada Poprawy i Mateusza Żukowskiego. Dość niespodziewanie zabrakło też Petra Schwarza. Dużo większym problemem miało być jednak rozstanie z Johnem Yeboahem, który kilkanaście dni temu zamienił Śląsk na Raków Częstochowa. Do Wrocławia zawitali już Kacper Trelowski, Aleks Petkov, wspomniany Żukowski, Burak İnce czy Kenneth Zohorè, ale tylko Petkov znalazł się w pierwszym składzie na spotkanie z Koroną.
Na lewej obronie z konieczności wyszedł Patryk Janasik, ponieważ Śląsk ma spore problemy ze znalezieniem odpowiedniego piłkarza na tę pozycję. Jeden z transferów wysypał się na ostatniej prostej, a inny - Mikkel Kirkeskov - pozostaje w zawieszeniu.
Spotkanie w Kielcach odważniej rozpoczęli gospodarze. Szukali akcji oskrzydlających i kilkukrotnie w pierwszych 15 minutach starali się posyłać piłki w pole karne Śląska. Pierwszy groźny strzał oddał jednak Śląsk za sprawą Erika Expósito, lecz debiutujący w Koronie bramkarz Xavier Dziekoński sparował piłkę do boku.
Chwilę później nad Kielcami rozpętała się prawdziwa nawałnica. Rzęsiście padający deszcz bardzo utrudniał grę obu zespołom, choć nieco lepiej w tych warunkach radzili sobie kielczanie. Leszczyńskiego strzałem z dystansu chciał zaskoczyć Dalibor Takáč, ale bramkarz WKS-u był na posterunku. W pierwszych 45 minutach goli nie było.
W przerwie przestało padać, a już pierwsza groźna akcja Śląska po wznowieniu gry zakończyła się golem. Najsłabszy na boisku przed przerwą Piotr Samiec-Talar dobrze wyłożył piłkę Martinowi Konczkowskiemu, a aktywny w ofensywie prawy obrońca dał WKS-owi prowadzenie.
Śląsk próbował pójść za ciosem, ale defensywa Korony stawała na wysokości zadania. Choć w polu karnym gospodarzy padali Nahuel Leiva i Dennis Jastrzembski, to trudno było domagać się od sędziego Damiana Kosa gwizdka.
Od 70 minuty inicjatywę przejęła Korona. Kilka razy zakotłowało się pod bramką Leszczyńskiego, raz o mało co nie zaskoczyłby go pechową interwencją Łukasz Bejger, ale długo udawało się wychodzić obronną ręką. Kielczanie nie ustępowali i w 83 min dopięli swego. Wprowadzony chwilę wcześniej Adrián Dalmau wykorzystał nieporozumienie na linii Bejger - Leszczyński i piłka po strzale Hiszpana oraz kilku rykoszetach minęła linię bramkową.
Śląsk za bardzo skupił się na bronieniu skromnego prowadzenia. W 87 min trener Magiera posłał do boju drugiego napastnika. Przed Expósito pojawił się Kenneth Zohorè, ale koledzy już nie zdążyli wypracować Duńczykowi okazji do zdobycia goli. Jeśli ktoś w końcówce był bliższy przechylenia szali zwycięstwa na swoją korzyść, to była to Korona. WKS wypuścił zwycięstwo, ale patrząc na grę, wynik nie jest krzywdzący dla gości z Wrocławia.
Michał Mazur - Śląsk Wrocław
