W góry tak, ale raczej w niewielkim gronie
W Beskidach piękna, słoneczna pogoda. W sam raz do górskich wycieczek. Lekarz i miłośnik górskich wędrówek Krzysztof Imielski z Cieszyna stwierdził, że w obecnej sytuacji spacery po beskidzkich szlakach mogą być niezłym sposobem na spędzenie wolnego czasu.
- Ruch na świeżym powietrzu pobudza odporność organizmu - stwierdził Krzysztof Imielski. Zaznaczył jednak, że w góry powinniśmy chodzić szlakami mało uczęszczanymi, najlepiej sami lub tylko z najbliższymi osobami, z którymi na co dzień spędzamy czas wolny. - Powinniśmy unikać tłumów - przestrzegł dr Imielski.
Ruch mały, schroniska zamknięte
Jednak z powodu epidemii koronawirusa ruch na beskidzkich szlakach jest znacznie ograniczony.
- Ruch w górach jest mały. Są piesi, są rowerzyści, ale w normalnej sytuacji przy takiej pogodzie byłyby tłumy - stwierdził Tomasz Górny, ratownik dyżurny Grupy Beskidzkiej GOPR w Szczyrku.
Karolina Orłoś ze schroniska PTTK na Skrzycznem również podkreśla, że przy tak pięknej pogodzie mieliby pełno ludzi, a tymczasem schronisko zamknięte jest na cztery spusty, kilka osób opala się na tarasie.
- Zgodnie z zarządzeniem Zarządu Głównego PTTK musieliśmy zamknąć obiekt. Nie prowadzimy usług turystycznych od soboty aż do odwołania - stwierdziła Karolina Orłoś. Zaznaczyła, że turystów mogą przyjąć tylko w szczególnych sytuacjach, na przykład wtedy, kiedy ktoś w nocy zabłądziłby lub źle się poczuł w górach.
Przyszłość budzi niepokój
Gospodarze beskidzkich schronisk zgodnie podkreślają, że rozumieją powagę sytuacji, ale zamknięcie górskich obiektów na nie wiadomo jak długi okres czasu spędza im sen z powiek. Najpierw uderzyła ich po kieszeni słaba zima, podczas której z powodu niewielkiej ilości śniegu turystów w Beskidy przyjechało zdecydowanie mniej, to teraz doszła epidemia koronawirusa.
Nie przegap
- Mamy maseczki, zrobiliśmy duże zapasy środków dezynfekujących, a tu przyszła decyzja, że mamy zamknąć obiekt, ludzie odbijają się od drzwi, bo sporo osób chodzi po górach na własne ryzyko - stwierdziła Katarzyna Marek. Dodała, że porobili zapasy, bo wiedzieli, że w weekend będzie ładna pogoda, szykowali się na pracowite dni, a w związku z zamknięciem obiektu jedzenie musieli wyrzucić, pracowników odesłać do domów, a i tak trzeba będzie im zapłacić. Od pozostałych kosztów - dzierżawy czy rachunków za prąd czy wodę też nie uciekną.
- Katastrofa - stwierdziła Katarzyna Marek. Dodała, że jeszcze dokładnie nie wie, jak duże poniosą straty, ale zazwyczaj marzec był dla nich dobrym miesiącem, bo w kwietniu z racji przeglądów kolejek i świąt ruch zazwyczaj jest mniejszy. Jeśli na dodatek lato będzie deszczowe i do sierpnia nie odrobią strat, to jesienią nie mają co liczyć na duży ruch. - Może być bardzo ciężko - stwierdziła pani Katarzyna. Dodała, że mają wykupione ubezpieczenie, ale obawia się, że mogą powstać zatory w wypłacie odszkodowań. Liczy także na jakieś wsparcie państwa.
- Nie jest to komfortowa sytuacja - mówi Karolina Orłoś.
🔔🔔🔔
Pobierz bezpłatną aplikację Dziennika Zachodniego i bądź na bieżąco!
Oprócz standardowych kategorii, z powodu panującej epidemii, wprowadziliśmy do niej zakładkę, w której znajdziesz wszystkie aktualne informacje związane z epidemią koronawirusa.
Aplikacja jest bezpłatna i nie wymaga logowania.
Zobacz koniecznie
Rozwiąż i poznaj swój wynik
Bądź na bieżąco i obserwuj
