Chodzi o Szkołę Podstawową nr 64 przy ul. Wojszyckiej. Kilka dni temu stwierdzono zakażenie koronawirusem u trójki uczniów. Do tego – jak informuje Anna Bytońska z ratusza - wielu nauczycieli jest na lekarskich zwolnieniach.
Dyrekcja chciała posłać na zdalne nauczanie najstarsze klasy - przede wszystkim dlatego, że ich uczniowie nie przebywają cały czas w jednym pomieszczeniu, tylko zmieniają sale, przechodząc do różnych przedmiotowych gabinetów. Sanepid odmówił.
W weekend rodzice dostali od dyrekcji informację o zakażeniach i postawie sanepidu. „Wystąpiłyśmy do sanepidu z wnioskiem o przejście w tryb nauki na odległość klas 4- 8, na okres 10 dni, od poniedziałku. Sanepid rozpatrzył nasza prośbę negatywnie, uznając, że nie ma przesłanek, by takiej zgody udzielić. Dodam, że w naszej sprawie interweniowało Centrum Zarządzania Kryzysowego oraz Departament Edukacji. Decyzja Sanepidu jest niezmiennie negatywna” - czytamy w dzienniku elektronicznym.
Dziś w szkole wprowadzone zostały tzw. „godziny dyrektorskie”. To prawo do zwolnienia z zajęć, które ma każdy dyrektor szkoły i nie ma ono żadnego związku ze stanem epidemii. Dzieci z młodszych klas normalnie przychodzą do szkoły, a starszych mają wolne.
Czy wrocławski sanepid da się przekonać? Paweł Wróblewski, szef wrocławskiego sanepidu, na nasze pytania nie odpowiedział.
Rzeczniczka wojewódzkiej stacji sanepidu Magdalena Odrowąż - Mieszkowska tłumaczy, że za każdym razem – opiniując wniosek o naukę zdalną – trzeba przeanalizować jaka jest realna możliwość zakażania większej liczby osób. Czy zarażony jest nauczyciel, który miał zajęcia z kilkoma klasami, czy uczeń jednej klasy czy tylko rodzic. Czy troje zakażonych uczniów to wciąż za mało, aby na 10 dni zgodzić się na pracę zdalną? Ilu uczniów musi mieć koronawirusa, by reszta została w domach? Sanepid na to pytanie nie odpowiada.
Przeczytaj! To ważne!
Zobacz także
