Z ustaleń prokuratury wynikało, że pokrzywdzona piła alkohol z Rafałem G. i Krzysztofem K., a potem poszła z nimi do mieszkania. Według jej relacji panowie zmusili ją do seksu, byli brutalni i pijani. W pewnej chwili uciekła przez okno na parterze. Oni tłumaczyli później, że znajoma pierwsza zaproponowała im seks za pieniądze u siebie, bo „chata jest wolna, a partner w pracy”. Ostatecznie znaleźli się u Krzysztofa K.
Krakowski sąd uwierzył oskarżonym mężczyznom. Uznał, że tamtego dnia doszło do zbliżenia kobiety i mężczyzn, ale nie można można jednoznacznie stwierdzić, czy za jej zgodą czy wbrew, z przełamaniem fizycznego i werbalnego oporu. Zresztą, gdyby, jak mówiła, wzywała pomocy, to usłyszałby ją z pewnością syn jednego z oskarżonych, który był z narzeczoną w pokoju obok, a żadnych krzyków nie było.
Zdaniem sądu zeznania kobiety były niespójne, częściowo nielogiczne i nie znajdujące poparcia w materiale dowodowym. Pojawiło się za to podejrzenie, że celowo zeznała nieprawdę w odniesieniu zgody lub nie na zbliżenie dążąc do osiągnięcia osobistych korzyści, czyli by uniknąć zerwania związku z aktualnym partnerem, który dowiedział się, że uprawiała seks z dwoma innymi mężczyznami.
Oczyszczony z zarzutów Krzysztof K. domagał się 200 tys. odszkodowania i 500 tys. zadośćuczynienia za krzywdę
spowodowaną tymczasowym aresztowaniem.
Przekonywał, że żył w strachu 9 miesięcy, by inni więźniowie nie dowiedzieli się, za co przebywa w celi.
Sąd zgodził się, że faktycznie pogorszyło się jego samopoczucie, odczuwał wyobcowanie i stres. Zostały też zerwane więzi rodzinne z ojcem, dziećmi i wnukami. Oprócz córki nikt nie odwiedzał go w więzieniu. Po wyjściu znowu zaczął pić alkohol, zmienił miejsce zamieszkania, a jego bliscy byli narażeni na uwagi i ostracyzm sąsiadów.
Sąd nie przyjął by, mężczyźnie należało się odszkodowanie. Emeryturę otrzymywał nawet wtedy, gdy był aresztowany. Dorabiał przed zatrzymaniem, ale „na czarno”. On przekonywał, ze musiał sprzedać motor i darować dom bliskim, co wiązało się z pobytem w areszcie. Tego sąd jednak nie uwzględnił. Teraz jego odwołanie, w którym domaga się wyższych kwot, rozpatrzy Sąd Apelacyjny w Krakowie.
POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Rolnicy mają dość. “Stop syfowi z zagranicy”