Sąd: Nie ma żadnych dowodów, że Adam Z. zabił Ewę Tylman. Oskarżony: Ten proces to porażka prokuratury

Emilia Ratajczak
Zakończył się trzeci proces ws. śmierci Ewy Tylman.
Zakończył się trzeci proces ws. śmierci Ewy Tylman. Robert Woźniak
Ewa Tylman zaginęła w listopadzie 2015 roku. Sprawa przez 9 lat wzbudzała wiele emocji. 25 marca 2025 roku zakończył się trzeci proces Adama Z. Sąd ponownie uznał mężczyznę za niewinnego zarzucanego mu czynu. Z. mówi: to porażka prokuratury.

Spis treści

- Sąd nie znalazł żadnego dowodu, że oskarżony mógł być zabójcą Ewy Tylman - powiedział sędzia Andrzej Klimowicz 25 marca 2025 roku uzasadniając uniewinniający wyrok.

2 grudnia 2015 roku około 2:00 w nocy Adam Z. zostaje oskarżony o zabójstwo Ewy Tylman. Kobieta zaginęła w nocy z 22 na 23 listopada 2015 roku po imprezie integracyjnej, na której bawiła się z Adamem Z. Kilka miesięcy później - jej ciało zostaje wyłowione z Warty.

Około 5:00 nad ranem odbywa się pierwsze przesłuchanie Z. w roli oskarżonego, ten nie śpi już kilkanaście godzin. Mężczyzna początkowo, przed policją, przyznaje się do winy. W prokuraturze zeznaje już coś innego. Później, za każdym razem twierdzi, że został zmuszony do zeznań. Dziś sędzia podkreślił - pierwsze przesłuchanie było kluczowe.

- Zostałem wplątany w sprawę, której nie popełniłem - powiedział oskarżony podczas pierwszego przesłuchania przed Sądem Okręgowym w 2017 roku.

Policjant Arkadiusz K. miał podrzeć i wyrzucić pełnomocnictwo, które Z. otrzymał od mec. Ireneusza Adamczaka. To podpisał kilka dni przed aresztowaniem.

Policjant B. miał powiedzieć, żeby oskarżony "lepiej" zrezygnował z adwokata, bo "tylko przeszkadza i nic nie zdziała". L. - inny policjant, który woził Z. na przesłuchania również miał powiedzieć, żeby zrezygnował z adwokata.

Podczas pierwszego przesłuchania miał zostać dwa razy zrzucony z krzesła przez policjanta B.

- [Policjantka] powiedziała, że taka ciota jak ja nie wytrzyma długo w pierdlu i tak się zabije - mówił Z. przesłuchiwany przed sądem w 2017 roku.

Prawo do obrony zostało naruszone

Sędzia podczas uzasadniania wyroku 25 marca powiedział, że w sposób wyjątkowo rażący zostało naruszone prawo oskarżonego do obrony. Dodał, że organy ścigania doskonale wiedziały, że Adam Z. miał obrońcę. W noc przesłuchania o 5:00 rano wykonano telefon do kancelarii mec. Ireneusza Adamczaka.

- Jest to pozorowanie zawiadomienie obrońcy o wykonywanych czynnościach - mówił. - To nie jest apteka czynna 24 godziny na dobę, tylko kancelaria adwokacka. Organy ścigania wiedziały, że tam nikt nie odbierze - dodał.

Podczas rozprawy 25 marca sędzia okazał oskarżonemu kartkę z protokołu przesłuchania, na której widnieje napis: "Mecenas Adamczak, Piła". Ten znajduje się w rubryce z żądaniami. Wcześniej prok. Magdalena Jarecka stwierdziła, że nie jest to jej pismo. Nie wiadomo również, czy napisał to Z., gdyż ten odmówił wyjaśnień. To dowód, że Adam Z. zażądał obrońcy.

Zdaniem sędziego nie było żadnego powodu, żeby przesłuchanie Adama Z. odbyło się w nocy, tym bardziej, że mężczyzna nie spał ponad 24 godziny i był osobiście dotknięty sytuacją.

- Sądowi naprawdę jest przykro, że nie udało się udzielić odpowiedzi i ustalić okoliczności dotyczących przyczyn śmierci pokrzywdzonej Ewy Tylman - powiedział sędzia Andrzej Klimowicz.

Akt oskarżenia Z. miał być oparty o zeznania policjantów, którzy mieli słyszeć od oskarżonego, że miał zepchnąć Tylman do rzeki. Dowód ten, zdaniem sędziego, nie mógł być jednak skutecznie przeprowadzony w postępowaniu karnym. Dodał, że nie można zastępować wyjaśnień oskarżonego - relacjami policjantów. Innych dowodów na zabójstwo nie było.

Nie udzielił pomocy? Na to dowodów też nie ma

Prokuratura przez 9 lat próbowała udowodnić, że Ewa Tylman padła ofiarą zabójstwa. W końcu prok. Magdalena Jarecka wycofała się z zarzutu zabójstwa i chciała, by Z. został skazany za nieudzielenie pomocy Tylman, która sama miała wpaść do Warty.

Podczas mowy końcowej mec. Ireneusz Adamczak powiedział, że sędzia w tym przypadku musiał odpowiedzieć na kilka kluczowych pytań.

- Co takiego się stało, że oskarżony miałby być obligowany do udzielenia takiej pomocy? Czy brak tej pomocy narażał Ewę Tylman na bezpośrednie niebezpieczeństwo? Czym narażenie to miało się wyrażać? - pytał w sądzie mec. Ireneusz Adamczak.

O wypadku i nieudzieleniu pomocy Adam Z. opowiadał na pierwszym przesłuchaniu w prokuraturze jak i później - podczas eksperymentu procesowego nad Wartą 3 grudnia 2015 roku. "Zachowałem się jak tchórz" - powiedział wtedy Z. Prok. Jarecka uważała, że te zeznania są niewiarygodne. Dlatego mężczyzna został oskarżony o zabójstwo.

Sąd stwierdził, że zebranie tego dowodu (który był jednym, który mógł na to wskazywać), było niezgodne z prawem - ze względu na prawo oskarżonego do obrony.

Ojciec Ewy Tylman, Andrzej twierdzi, że mężczyzna wie co się stało z jego córką.

- Wstań i w końcu powiedz, co się stało. Minęło już 9 lat, milczysz, nic nie mówisz, a my jesteśmy rozbici. Wstań, powiedz, uwolnisz się od tego - powiedział mężczyzna podczas procesu.

Adam Z.: To jest porażka prokuratury

Tuż po rozprawie Adam Z. powiedział w rozmowie z dziennikarzami, że 9-letni proces jest porażką prokuratury.

- To już mogłoby się dawno skończyć, ale będziemy ciągnąć to dalej - mówił.

Prokuratura zapowiedziała apelację, bo wyrok wciąż nie jest prawomocny. Dwa poprzednie wyroki były uchylane przez Sąd Apelacyjny w Poznaniu.

- Naszym zdaniem prawa do obrony nie naruszono, zachowano wszystkie standardy. Ta decyzja jest dla nas zaskakująca, ubolewamy, że sąd podzielił stanowisko obrony - powiedział po rozprawie prok. Łukasz Wawrzyniak.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]. Dołącz do naszego kanału na Facebooku!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Finisz kampanii. Ostatnia debata prezydencka

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl