Oto w jednym z mieszkań w kamienicy w Łodzi zostają znalezione poćwiartowane zwłoki studentki Martyny Bułeckiej. Nie ma świadków zbrodni, sprawca nie zostawił na miejscu żadnych śladów. Policja musi szybko złapać sprawcę, bo sprawa jest medialna i wstrząsa opinią publiczną. Śledztwo prowadzą Magda Giętka i Tomasz Kawęcki, alkoholik, który jest na dnie. I z tego dna wyciągają go koledzy z policji, aby chwilowo wytrzeźwiał i złapał mordercę.
Sprawa jest trudna, śledztwo żmudne i prowadzi łódzkich policjantów w najbardziej mroczne zakamarki Łodzi, do miejsc zapomnianych, gdzie przestępczość się szerzy, a zło ma najgorsze oblicza.
I właśnie Łódź jako przestrzeń dla kryminału jest najmocniejszą stroną tej książki. O tym, że jest to miasto idealne dla kryminału udowodniła „Lampionami" Katarzyna Bonda. Domaradzki świetnie pokazał ciemną stronę tego miasta, pulsującą i balansującą na krawędzi.
Również sam pomysł na intrygę kryminalną jest niezły, ale sposób prowadzenia narracji i styl autora sprawiły, że ostatecznie kryminał zupełnie mnie nie wciągnął.
Nie podzielam zachwytów nad tą książką – z kilku powodów. Najważniejszym jest to, że nie odpowiada mi styl autora, zbyt nonszalancki, a przy objętości tej powieści - po prostu męczący. Do tego dekadencki nastrój i duszna atmosfera tej powieści mnie przytłoczyły. Autor nie daje czytelnikowi żadnego oddechu, nawet w postaci czarnego humoru.
Kryminał może pochłaniać swoim mrokiem, autor może epatować makabrą i naturalistycznymi opisami, co też Krzysztof Domaradzki ochoczo czyni, ale jako czytelnik potrzebuję oddechu – wątków obyczajowych, odniesień do współczesnego świata społeczno-politycznego, popkultury, garści humoru itp. Tak konstruują swoje thrillery najlepsi w tym gatunku.
Wojciech Chmielarz „Cienie”: najlepszy kryminał autora pochodzącego z Gliwic
Czytając „Detoks” trudno było mi także polubić bohaterów, bo miałam wrażenie, że autor ich tak wykreował, że sam nie darzy im zbyt dużą sympatią. W tej powieści wszyscy mają złamane życie, są albo alkoholikami, albo psychopatami, albo dewiantami. W najlepszym razie – policjantami z niespełnionymi ambicjami. Nawet fizycznie wszyscy są brzydcy (tak opisuje ich autor).
Dla jasności: protagonista kryminału powinien mieć skazę, trudne życie, nałóg albo powinien przeżyć traumę – to jasne. A bohaterowie książek w ogóle nie powinni być kryształowi, bo nie są wiarygodni. Portrety psychologiczne postaci są bardzo ważne, zwłaszcza w kryminale. Niejednoznaczne postaci są zwykle najbardziej fascynujące.
Szkopuł w tym, że Domaradzki takich nie stworzył. Jego bohaterowie są jednowymiarowi, nakreśleni jakby według szablonu. Zrobienie Tomasza Kawęckiego komisarzem i alkoholikiem nie czyni go jeszcze ciekawą postacią. Pewnie dlatego ambitna Magda Giętka, walcząca o swoją pozycję w szeregach policji, jako jedyna zdobyła moją sympatię.
Być może to celowy zamysł, aby postaci były przerysowane, ale efekt jest taki, że w połączeniu z męczącym stylem Krzysztofa Domaradzkiego i wszechobecnym mrokiem ten kryminał staje się ciężkostrawny dla czytelnika.
I wreszcie zakończenie – dla mnie zbyt przekombinowane. Kryminał – jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało - to jest starcie dobra ze złem, a skoro jest wina, to musi być kara. Autor uciekł w rozwiązanie, które w zamyśle pewnie miało być nowatorskie, a wyszło dość karkołomnie.
Reasumując: są czytelnicy, którym ta książka się spodoba i być może nawet jej mroczność i gęstość fabularna ich zaintryguje, ale mnie – miłośniczki gatunku – autor nie przekonał. „Detoks” jest zbyt przerysowany i zbyt przekombinowany, a w efekcie zwyczajnie męczący.
Krzysztof Domaradzki, „Detoks”, wydawnictwo Czarna Owca, 2018, 536 stron
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Zobacz najważniejsze wydarzenia minionego tygodnia w programie TyDZień
Piknik w Parku Śląskim pod hasłem "Łączymy pokolenia"