Biegli już wypowiadali się na temat Krzysztofa Kononowicza. Uznali, że mężczyzna nie ma urojeń i jest poczytalny. W czym więc problem? W innej sprawie karnej.
W niej były kandydat na prezydenta Białegostoku został uznany za niepoczytalnego, a jego zeznania nie mają wartości dowodów - wytknął jeden z obrońców. Chodziło wtedy o groźby śmierci pod adresem prezydenta Białegostoku. Było to w 2012 r. Kononowicz miał być pośrednikiem. Za całą sprawą stał zaś Andrzej P. ze Stowarzyszenia Opcja Społeczna, który zamierzał wysadzić Tadeusza Truskolaskiego w powietrze.
A co z Krzysztofem Kononowiczem? Ws. napadu, do którego doszło we wrześniu ub. roku w jego własnym domu, dość szczegółowo i konsekwentnie opisuje role wszystkich trzech oskarżonych (Marcina B. Marka Ch. i Radosława N.). Jego wersję potwierdzają też przesłuchani dotąd świadkowie. A byli to mężczyźni, którzy pomieszkiwali u niego i byli w dniu zdarzenia w domu. Marek Ch. sugeruje, że są zastraszani.
Krzysztof Kononowicz pobity we własnym domu. Ruszył proces (zdjęcia, wideo)
We wtorek przed sądem zeznawał ostatni lokator. 24-latek opisał, jak oskarżeni wtargnęli do domu przy ul. Szkolnej i bili Kononowicza. - Powalili na ziemię, okładali pięściami po twarzy i całym ciele. Wzywał pomocy. My staliśmy i baliśmy się cokolwiek zrobić - przyznał świadek. - Słyszałem groźby: żeby nie wzywać policji, bo jeszcze gorzej oberwie.
Prokuratura ustaliła, że sprawcy zabrali 3 tys. zł i telefon komórkowy. Swojej ofierze grozili użyciem młotka.
Białystok. Proces w sprawie pobicia Kononowicza: Zeznawali świadkowie
Sąd przesłuchał we wtorek też biegłą z zakresu medycyny sądowej, która badała obrażenia Kononowicza. Stwierdziła ona, że krwiak na twarzy białostoczanina mógł powstać w wyniku mechanizmu bokserskiego - serii ciosów pięścią.
Oskarżeni nie przyznają się do winy. Kolejna rozprawa 5 kwietnia.