Kto wysadził blok w Bielsku-Białej? Oskarżony nie przyznaje się
Ten proces to finał głośnej sprawy, o której mówiło się w całym kraju. Chodzi o wysadzenie będącego w trakcie budowy budynku wielorodzinnego na terenie osiedla Sarni Stok w Bielsku-Białej. Do zdarzenia doszło we wtorek 17 lipca 2018 roku nad ranem (około godz. 3.38 - wtedy służby zostały powiadomione o zawalonym budynku i poprzedzającej to serii wybuchów).
Nie przegap
Sprawa szybko zyskała status priorytetowej, a wysadzenie budynku miano ekoterroryzmu - sprawca wysłał bowiem maile do mediów wyjaśniając swoje pobudki, a nawet opisując niektóre szczegóły zamachu.
Kto wysadził blok w Bielsku-Białej? Ruszył proces Mateusza H...
Nie przegap
Po żmudnym dochodzeniu śledczy 25 lutego 2019 r. zatrzymali 29-letniego Mateusza H. , studenta śląskich uczelni. W grudniu 2019 r. Mateusz H. usłyszał 20 zarzutów - prokurator oskarżył go m.in. o sprowadzenie zdarzenia zagrażającego mieniu w wielkich rozmiarach, mającego postać eksplozji materiałów łatwopalnych oraz usiłowania spowodowania zawalenia kolejnych dwóch budynków mieszkalnych, powodując szkodę w mieniu inwestora w kwocie co najmniej 1,2 miliona złotych kwalifikowane. Oskarżenie obejmuje też inne przestępstwa - w tym groźby karalne oraz wyłudzenia świadczeń socjalnych zarówno na szkodę wyższych uczelni jak i na szkodę ośrodków pomocy społecznej.
Rozwiąż i poznaj swój wynik
W piątek 28 lutego 2020 r. w Sądzie Rejonowym w Bielsku-Białej rozpoczął się proces Mateusza H. Mężczyzna wszedł na salę rozpraw w kajdankach na rękach oraz nogach i w asyście policjantów. W dłoniach trzymał kilka książek i sporo notatek. Miał na sobie koszulkę z krótkim rękawem z napisem „Stop pomówieniom”. Sprawiał wrażenie człowieka skoncentrowanego i skupionego na tym, co chce powiedzieć.
Chwilę później prokurator oskarżył tego 29-letniego inżyniera ochrony środowiska o doprowadzenie do zawalenia się bloku na Sarnim Stoku i próbę zniszczenia dwóch kolejnych, a także liczne oszustwa mające na celu wyłudzenie pieniędzy z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej oraz kilku śląskich uczelni. W sumie usłyszał 20 zarzutów.
Mateusz H. nie przyznał się do wszystkich zarzucanych mu czynów.
– Popełniłem w swoim życiu pewne błędy. Przechodziłem w miejscu niedozwolonym przez tory, kilka razy zapomniałem skasować bilet w autobusie, a w 2015 roku zrobiłem najgłupszą rzecz w moim życiu – podrobiłem dokument, czego dzisiaj żałuję i wstydzę się – zaczął swoje oświadczenie Mateusz H.
W dalszej części swoich obszernych wyjaśnień stwierdził, że z wysadzeniem bloku nie ma nic wspólnego. Jedyną przyczyną tego, że śledczy nim się zainteresowali jest fakt, że jest on ekologiem i 10 lat temu podejmował działania na rzecz ekologii. – Jestem osobą spokojną. Szanuję innych ludzi, szczególnie starszych czy niepełnosprawnych. Nie stanowię i nie stanowiłem dla kogokolwiek żadnego zagrożenia. Jestem zwykłym młodym człowiekiem nie odbiegającym swoim zachowaniem od swoich rówieśników – powiedział oskarżony.
Dodał, że żałuje iż przed 17 lipca (a więc dniem, w którym został wysadzony blok) nie wyjechał z Polski, bo może wtedy nie zostałby w to wplątany. Przypomniał też, że odbywał wtedy praktyki studenckie dwa razy w tygodniu w… Sądzie Okręgowym (!) na drugim kierunku studiów. Z jego wyjaśnień wynikało, że w tamtym czasie chorował na boreliozę i nie mógłby w takim stanie psycho-fizycznym biegać z butami gazowymi w nocy po budowie.
Mateusz H. szczegółowo opowiadał także o dniu przed i po eksplozji butli z gazem, w wyniku czego zawalił się budynek. Wyjaśnił, że 16 lipca z racji złego samopoczucia wcześnie położył się spać, później się kilka razy budził, oglądał telewizję i zasnął około północy. W nocy nie słyszał niczego podejrzanego, mimo że mieszka w bloku, który stoi około 300 metrów od miejsca, w którym runął apartamentowiec. Gdy wstał następnego dnia przed południem, mama poinformowała go, że były jakieś wybuchy na pobliskiej budowie. Mateusz H. zaznaczył, że chciał tam iść, ale musiał zdążyć na pogrzeb kolegi. Z pogrzebu wrócił ok.16.30. Miejsca zdarzenia zawalenia się budynku nie poszedł zobaczyć, bo widział je wcześniej na zdjęciach w smartfonie kolegi. Poza tym – jak podkreślił – źle się czuł i padał deszcz. Sprawą zawalenia się bloku zainteresował się dopiero po 30 lipca, gdy przeczytał w internecie list, jaki miała napisać w imieniu sprawców osoba podpisująca się Pocahontas.
Mateusz H. wyjaśnił, że na temat zdarzenia rozmawiał ze znajomymi. Zastanawiali się wspólnie, kto mógł to zrobić i dlaczego. Podkreślił jednak, że w tamte wakacje chorował, dużo spał, chodził na praktyki, nie bardzo miał czas, by w takim stanie i żyjąc w takim rytmie, przygotować zamach.
Mateusz H. zakwestionował materiały dowodowe w postaci połączeń internetowych z jego komórki i komputera. Utrzymywał także, że nie miał on nic wspólnego z wysyłaniem takich listów. Mateusz H. odnosząc się do stawianych mu zarzutów oświadczył, że akt oskarżenia zbudowany jest na przeinaczeniach, a część zarzutów nie ma nic wspólnego z prawdą.
– W mojej ocenie postępowanie przygotowawcze pozwoliło na zebranie takiego materiału dowodowego, który w pełni uzasadnia przedłożenie tego aktu oskarżenia sądowi do oceny – stwierdził prokurator Rafał Spruś ze Śląskiego Wydziału Prokuratury Krajowej Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej w Katowicach, komentując w rozmowie z dziennikarzami złożone wczoraj przez Mateusza H. wyjaśnienia.
Zobacz koniecznie
Bądź na bieżąco i obserwuj
