Kujawsko-Pomorskie. "Moja mama była wiązana pasami, personel szpitala pił po nocach"

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Według relacji córki, pani Benedykta Stępień była wręcz nieludzko traktowana w szpitalu w regionie, w którym przebywała w lipcu 2021 roku.
Według relacji córki, pani Benedykta Stępień była wręcz nieludzko traktowana w szpitalu w regionie, w którym przebywała w lipcu 2021 roku. shutterstock/nadesłane (wszystkie fot.)
Co się działo w szpitalach w Toruniu i regionie podczas pandemii, gdy obowiązywał zakaz odwiedzin pacjentów? Część personelu nie zdała egzaminu z godnego traktowania chorych. - Moja mama przeżyła koszmar - opowiada Ineza Malcherczyk.

Zobacz wideo: Takie są skutki wprowadzenia programu 500 plus.

od 16 lat

Niedawno opisywaliśmy horror, jaki według ustaleń prokuratury przeżyli pacjenci neurologiczni i udarowi Specjalistycznego Szpitala Miejskiego w Toruniu przy ul. Batorego. Sanitariusz Marcin S. w okresie pandemii miał ich wiązać bez potrzeby pasami, upokarzać, kneblować, fotografować półnagich i rozsyłać zdjęcia znajomym. Został oskarżony o znęcanie się nad bezbronnymi chorymi i stanie przed sądem.

Polecamy

Ta sprawa wywołała reakcję rodzin innych pacjentów, którzy mieli być nieludzko traktowani w czasie pandemii. - Tak było w przypadku zmarłej już mojej mamy Benedykty Stępień. Jej ostatnia wolą było, by to nagłośnić. Nie mam niczego do ukrycia - mówi Ineza Malcherczyk. "Nowościom" przekazała nie tylko szczegółową relację, ale i zdjęcia.

Od razu podkreślmy, że to przerażające traktowanie pacjentki nie miało miejsca w miejskim szpitalu przy ul. Batorego w Toruniu, tylko w innej lecznicy.

"Wiązana pasami, leżąca w odchodach, okradana... A personel pił nocami"

Benedykta Stępień była bydgoszczanką. Jej ostatnim miejscem pracy był dom opieki na Czyżkówku (dzielnica na obrzeżach Bydgoszczy). Była tam salową. Szanowała pracę najniższego personelu opiekuńczego i znała jej trudy. Podobnej troski w opisywanym szpitalu nie zaznała...

- Mama przez ostatnie lata życia była pensjonariuszką Domu Pomocy Społecznej w Dobrzejewicach koło Torunia. Wymagała całodobowej, specjalnej opieki z uwagi na stan zdrowia i sytuacje rodzinną. Ja jej tej opieki zapewnić nie mogłam, bo jestem po udarach i chora onkologicznie - tłumaczy Ineza Malcherczyk.

W lipcu 2021 roku pani Benedykta z DPS-u trafiła do pewnego szpitala w Kujawsko-Pomorskiem. Tam 75-letnia chora kobieta doświadczyła po prostu nieludzkiego traktowania - tak twierdzi jej rodzina.

Polecamy

- Mama była bez potrzeby wiązana pasami do łóżka. Nie zmieniano jej pieluchy i miała koszmarne odleżyny (załączam zdjęcia). Odmawiano jej podania wody, gdy prosiła o popicie. Zostały jej rany po wyrwaniu wenflonu. Była upokarzana przez personel; zresztą inni pacjenci też. Pielęgniarka zabierała jej maseczki jednorazowe, papierosy, zapalniczkę. Mówiła, że mamie "to się przecież i tak już nie przyda" - relacjonuje pani Ineza.

W szpitalu obowiązywał wówczas zakaz odwiedzin w związku z pandemią. Według matki i córki, personel niższego szczebla korzystał z tego w karygodny sposób. - Po nocach pito tam regularnie alkohol. Raz, gdy mama nie była uwiązana, wzięła komórkę i zadzwoniła na policję. Policjant, owszem, o wszystko ją powypytywał. Ostatecznie jednak stwierdził, że zgłaszać nocne libacje powinna w ich trakcie, a nie po fakcie. Po tym telefonie personel traktował ją jeszcze gorzej - relacjonuje córka.

Pani Benedykta zmarła w szpitalu miejskim w Toruniu. "Tutaj traktowano ją dobrze"

Po krzywdzie, której doświadczyła w opisywanym szpitalu, pani Benedykta zapowiedziała, że odmawia zgody na dalsze hospitalizacje w nim. A wiedziała, że jest poważnie chora i kwestią czasu tylko są kolejne pobyty w szpitalach. Nie myliła się.

-Po lipcowym pobycie w innej lecznicy ta pani trafiła do naszego szpitala 17 sierpnia 2021 roku i przebywała u nas do 10 września. Po raz kolejny była u nas hospitalizowana od 24 do 27 września 2021 roku - przekazuje Eryk Milarski, rzecznik Specjalistycznego Szpitala Miejskiego w Toruniu.

Polecamy

W tej też lecznicy pani Benedykta zmarła. -Tutaj jednak mama była dobrze i godnie traktowana. Słowa skargi na personel od niej nie słyszałam, a była świadoma do ostatnich chwil - podkreśla Ineza Malcherczyk.

"Na skargę szpital do dziś mi nie odpowiedział". Redakcja poprosiła o wyjaśnienia

Pani Ineza napisała skargę na traktowanie swojej mamy i wysłała mailem do szpitala. -Zrobiłam to trzy miesiące po śmierci mamy, bo wcześniej byłam w takiej traumie, że po prostu nie dałam rady. Do dziś żadnej odpowiedzi na tę skargę nie dostałam - skarży się pani Ineza.

Bydgoszczanka dostarczyła "Nowościom" zdjęcia części dokumentacji medycznej oraz zdjęcia obrazujące m.in. odleżyny mamy, które miała po lipcowym pobycie w szpitalu. Są tak drastyczne, że nie publikujemy ich.

"Nowości" zwróciły do rzecznika opisywanego szpitala o wyjaśnienia. Do tej sprawy zatem na pewno wrócimy.

Co się działo w pandemii w szpitalach w Toruniu? Codziennością było ratowanie życia i zdrowia

Historie takie, jak pacjentów neurologicznych szpitala miejskiego karygodnie traktowanych przez sanitariusza czy też opisywanej pani Benedykty nie powinny nigdy się wydarzyć. Nie można jednak tracić z pola widzenia tego, że należą do wyjątków. Codziennością w trudnym także dla szpitali okresie pandemii było ratowanie ludzkiego życia i zdrowia.

-29 lipca 2020 roku trafiłam do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu. Miałam zawał. Najpierw byłam na SOR-ze, a następnie na Oddziale Kardiologii i Intensywnej Terapii Kardiologicznej. Złego słowa na temat pracy salowych, pielęgniarek i lekarzy nie powiem - wręcz przeciwnie! Mogę tylko podziękować, a lekarzom takim jak kardiolog Waldemar Bębenek być szczególnie wdzięczną - wspomina czas pandemii pani Bożena, emerytka z Torunia.

Pan Piotr natomiast, również toruński emeryt, z zawałem serca trafił w podobnym czasie do miejskiego szpitala przy ul. Batorego. I on podkreśla, że lekarze i cały personel stawali tutaj na wysokości zadania. Żadnej krytyki - tylko wyrazy wdzięczności. Jego rodzina też tak zapamiętała tamten czas.

Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:

- Nie był łatwy, bo obowiązywał zakaz odwiedzin. Aby dostarczyć ojcu paczkę z podręcznymi rzeczami, czekało się w kolejce do namiotu przed szpitalem. Pamiętam serdeczne osoby z tego punktu i pielęgniarki z oddziału. Paczka błyskawicznie trafiła do taty, a pielęgniarka specjalnie zeszła i przez uchylone drzwi przekazała informacje o jego stanie zdrowie. Takie gesty też się pamięta - podkreśla córka torunianina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Kujawsko-Pomorskie. "Moja mama była wiązana pasami, personel szpitala pił po nocach" - Nowości Dziennik Toruński

Wróć na i.pl Portal i.pl