- Egzaminator mnie oblał, chociaż fizycznie nie było go w miejscu, w którym wykonywałem manewr. W trakcie mojego przejazdu wolał rozmawiać z kolegą, który stał za sąsiadującym rękawem. Poza tym dzielił nas jeszcze jeden samochód egzaminacyjny - opowiada zdenerwowany kandydat na kierowcę.
Pan Dariusz zdawał na suzuki.
- Podczas mojej jazdy po "rękawie" egzaminator rozmawiał z drugim egzaminatorem, mnie w ogóle nie obserwował - relacjonuje mężczyzna. - Później stwierdził, że najechałem kołem na pachołek. Ale stał tak daleko, że nie mógłby nawet tego zauważyć. Nie zgodziłem się z nim. Podczas oglądania nagrania egzaminatorzy nadzorujący przyznali mi rację. Doszliśmy do porozumienia, że przejazd nadawał się co najwyżej do powtórki, ponieważ to, co można mi jedynie zarzucić, to brak płynności przejazdu. Natomiast w rozmowie telefonicznej tydzień po złożeniu odwołania WORD prezentuje już inne stanowisko. Obecnie twierdzi, że egzaminator mógł się znajdować właściwie gdziekolwiek i mógł oceniać mój przejazd, bo przepisy nie precyzują dokładnie, gdzie powinien stać.
Łukasz Kucharski, dyrektor WORD w Łodzi, przyznaje, że przepisy nie wyznaczają, w którym miejscu na placu manewrowym ma przebywać egzaminator.
- Określone jest tylko, że ma znajdować się poza samochodem egzaminacyjnym - mówi Łukasz Kucharski. - Sprawę kursanta przekazaliśmy już do Urzędu Marszałkowskiego, który nadzoruje naszą pracę.
Łukasz Kucharski obejrzał nagranie egzaminu.
- Dwóch egzaminatorów stało obok siebie, z nagrania nie można odczytać, czy z sobą rozmawiali. Kiedy kursant rozpoczynał manewr, egzaminator stał od niego w odległości ok. 3 metrów, natomiast kiedy kończył manewr, było to ok. 10 - 15 metrów - mówi Kucharski. - Egzaminator zauważył, że kursant najechał na pachołek i krzyknął "Stop", jednak kursant się nie zatrzymał. Nie ma takiej możliwości, że nie słyszał.
Dyrektor WORD podkreśla też, że podczas oglądania nagrania nikt z egzaminatorów nadzorujących nie przyznał kursantowi racji.
Jeśli Urząd Marszałkowski stanie po stronie pana Dariusza, łodzianin będzie mógł powtórzyć egzamin na koszt WORD. Jeżeli tak się nie stanie, za kolejny egzamin będzie musiał zapłacić z własnej kieszeni.
Jak wynika z danych zgromadzonych przez Ogólnopolską Izbę Gospodarczą Ośrodków Szkolenia Kierowców, egzaminy poprawkowe stanowią aż 70 proc. przychodów z opłat za egzaminy na prawo jazdy kategorii B. Zdawalność jest niska w całym kraju, jednak wśród WORD-ów o najniższym jej wskaźniku ciągle prowadzi Łódź. Egzamin zdaje tu średnio co czwarty kursant. Do Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi trafia też najwięcej skarg na egzaminy.