Przed wyjazdem do Trójmiasta wśród kibiców Pogoni krążyło pytanie: czy podamy Lechii tlen. To oznaczało tylko jedno: czy w Gdańsku przegramy. Remis bowiem przypominałby machanie aparaturą tlenową metr od duszącego się pacjenta. Na trybunach fani Pogoni jasno dali znać, że terapia tlenowa dla zespołu z Gdańska nie powinna pochodzić ze Szczecina. Jednak były momenty, kiedy gdański pacjent mógł marzyć o tym, że już za chwilę, już za centymetr, już za tuż, tuż. Tuż, tuż nigdy nie nadeszło.
Budowniczowie zamków z piasku
Co z tego, że biało-zieloni kreowali sobie sytuacje, skoro nie potrafili w nich celnie uderzyć. Przypominali nieco budowniczych zamków na piasku na plaży. Konstrukcja vel rzeźba jest już prawie gotowa, czeka już na triumfalne tadamm… Nagle nie wiadomo skąd pojawiają się rozbrykane dzieci i sprawiają, że to wszystko jest ruiną. Zech, Loncar, Łęgowski. I po sprawie. Trzeba budować od nowa.
Ciekawe (nikt chyba o to nie zapytał), czy im dłużej utrzymywało się to 0:0, tym bardziej zawodnicy, trenerzy, Lechii byli spanikowani. Jeśli nie, to rzeczywiście ich miejsce jest w I lidze, albo niżej. Jeśli zaś tak, to może jest dla nich jeszcze jakiś ratunek? Stojąc w sobotni poranek przed hotelem w Ustroniu Morskim (mieliśmy tam służbowe spotkanie) ubrany w koszulkę z herbem Pogoni, usłyszałem od przechodzącej pary pozdrowienie: „Pogoń walcząca”. „Zawsze do końca” – odpowiedziałem. I byłem pewny tych słów, bo moja drużyna udowadnia że czasami jest, jak niegdyś reprezentacja Niemiec. Możesz być spokojny, że nie strzeli ci gola, kiedy siedzi już w autokarze. Jeśli rzeczywiście coś miałoby być znakiem firmowym ekipy Gustafssona, to właśnie ta walka do końca. Płock, Lubin i Szczecin z Cracovią są tego najlepszymi dowodami. Teraz dojdzie jeszcze jeden. Gdańsk. 90. 90. 88 i 82. Te wszystkie cyfry mają ogólnie wartość 12 punktów.
Pechowa 13 Joela Abu Hanny
Żal mi Joela Abu Hanny. Naprawdę. Lechia od momentu objęcia drużyny przez nowego trenera, nie Kaczmarka tym razem (nawet nie chce mi się uczyć jego nazwiska, bo pewnie za dwa miesiące go nie będzie), nie trafiła jeszcze do siatki. Hanna jest pierwszym, któremu się to udało. Tylko, że to nie była siatka przeciwników. A swoja. To był 13. występ Abu Hanny w tym sezonie, licząc gry w ekstraklasie i pucharze Polski. I jak tu nie wierzyć w przesądy?
Mecz z Lechią udowodnił jeszcze dwie rzeczy. Po pierwsze, że w meczu ze Stalą będą tacy, którzy nie będą płakali po Dąbrowskim. Damian, kapitan Pogoni, został ukarany czwartą żółtą kartką. To oznacza, że pauzuje w meczu ze Stalą i nie straci żadnej piłki, z której rywale nie zagrają bramkowej kontry, #NiełpaczępoDąbrowskim – taki hasztag obowiązuje.
Druga rzecz to taka, że żyjemy w czasach Kamila Grosickiego. Irytujący skrzydłowy jest niekwestionowaną gwiazdą i liderem zespołu. Jego miny z meczu z Lechią powinny przejść do historii ekstraklasy. Złość, rozczarowanie – jak u dziecka, któremu odmówione lizaka. Tak spontaniczne, że aż piękne. Jak radość po strzeleniu gola Abu Hanną. W historii piłkarskiej Pogoni (a to już 75 lat) zawsze były jakieś czasy: A to Mariana Kielca, Leszka Wolskiego, Marka Leśniaka, Roberta Dymkowskiego. Powoli w tej galerii szukać trzeba miejsca dla Grosika.
Lechia Gdańsk - Pogoń Szczecin. "Przed wyjazdem do Trójmiast...
Lechia - Pogoń. Emocji nie było
Z założenia miał to być tekst o meczu Lechia – Pogoń. Tylko co tak naprawdę pisać, skoro emocji praktycznie nie było. Gospodarze walili głową w mur, Pogoń odpowiadała sporadycznie. A jak trzeba było, to depnęła i załatwiła sprawę. A w momencie prowadzenia, skutecznie spuściła powietrze z napompowanego lechijnego balonika. I to dobrze, bo tak miało być.
