Mecz Legia - Lech. Nieuznana bramka z powodu spalonego
Do szatni na kwadrans przerwy oba zespoły zeszły przy wyniku 0:0. Legia wprawdzie trafiła do siatki, lecz gol strzelony Lechowi nie został uznany. Chodziło o akcję z 42 minuty.
To wtedy Legia wywalczyła rzut wolny. Z dalekiej odległości w pole karne dorzucił Josue. Po wrzutce kapitana strzał głową oddał Artur Jędrzejczyk, ale na przedpolu świetnie zainterweniował Bartosz Mrozek. Nastąpiło duże zamieszanie. Piłkę przejął Ernest Muci, przełożył ją na drugą nogę, wreszcie zmieścił przy prawym słupku i padł w ramiona uradowanych kolegów. W euforii szalał też cały stadion za wyjątkiem sektora gości.
Po chwili sędzia Piotr Lasyk przerwał tę radość. Dostał sygnalizację od asystenta, ale i kolegów wspierających z wozu VAR. Okazało się, że oba strzały w tej akcji poprzedził ofsajd Jędrzejczyka. Poszło dosłownie o centymetry.
Sędzia miał więc rację. Rozżaleni kibice nie widzieli jednak ujęcia z telewizyjnej kamery, dlatego jak zawsze w takich momentach wykrzyczeli kilka nieparlamentarnych słów pod adresem całego PZPN.
Widowisko przy Łazienkowskiej śledził komplet widzów - 29 028 osób. Mecz miał wyjątkową oprawę ze względu na 105. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości.

EKSTRAKLASA w GOL24
Kibice na meczu Legia Warszawa - Lech Poznań. Rekord frekwen...