"Nasze związki nasza sprawa" i "Dobro wyboru, dobrem ogółu"- to dwa główne hasła, pod jakimi w niedzielę ulicami Gdańska przeszła, dziewiąta już manifa, z okazji Dnia Kobiet. Tegoroczny postulat? Legalizacja związków partnerskich dla par - zarówno heteroseksualnych, jak i homoseksualnych.
- Chodzi nam o to, żeby mieć wolność wyboru związaną z tym, z kim chcemy być i w jakim związku chcemy być. Debata publiczna na temat związków partnerskich została ucięta w Gdańsku, nie podoba nam się to. Takie akcje jak nasza, na pewno zmieniają świadomość społeczności lokalnej - mówiła Marta Tymińska z Trójmiejskiej Akcji Kobiecej, organizatorów manify.
Uczestnicy manify wyposażeni w transparenty z hasłami :"Władza w ręce kobiet", "Lechu przeskocz swój mentalny mur!", "Wałęso zgorszyłeś moje dzieci i wnuki", czy "Związki partnerskie nie są dla nas zagrożeniem" i "Równe szanse, lepsza Polska" podkreślali, że kwestie poruszane podczas akcji, są im niezwykle bliskie.
Zanim jednak manifa ruszyła, otoczył ją kordon policjantów uzbrojonych m.in. w tarcze. Na zaczepki przeciwników manify, nie trzeba było długo czekać. Tuż za Złotą Bramą, skąd ruszyli jej uczestnicy, w ich stronę poleciały wulgaryzmy i okrzyki: "chłopak i dziewczyna, normalna rodzina!". Jedna z osób zaatakowała idącą z transparentem kobietę, próbując jej go wyrwać. - Nawet zwierzęta wiedzą, jakie są prawa natury. To, co robią ci ludzie to błąd systemu - tłumaczył swoje zachowanie dziennikarzom chłopak.
Pod pomnikiem Neptuna, na manifę czekała kontrmanifestacja, niezalegalizowana, ale zwołana przez przedstawicieli m.in. Obozu Narodowo-Radykalnego oraz Młodzieży Wszechpolskiej, która okrzykami próbowała zagłuszyć pochód idący pod ratusz. By nie doszło do konfrontacji, obie grupy oddzielała od siebie policja.
- Próbowaliśmy zarejestrować nasze zgromadzenie, ale uniemożliwiono nam to, tłumacząc, że nasza manifestacja jest konfrontacyjna i że może dojść do zagrożenia życia oraz zdrowia - wskazywał Jakub Albin z ONR - Nie zamierzamy nikogo atakować, po prostu stoimy, całkowicie pokojowo. Chcemy tylko pokazać, że jest jakiś opór wobec tego co się tam dzieje. Występujemy z hasłami prorodzinnymi i prokatolickimi, a protestujemy przeciwko propagandzie feministek i homoseksualistów. Przeszkadzają nam, bo gwałcą prawa boże, narzucają innym swoje poglądy - wskazywał w stronę uczestników manify, jednocześnie odcinając się od incydentu z wyrywaniem transparentu. -Nie odpowiadamy za to, specjalnie się podzieliliśmy na małe grupki- mówił Albin.
Gdy uczestnicy manify, próbowali coś powiedzieć przez megafon, z drugiej strony barykady momentalnie rozlegały się śpiewy i okrzyki: "Lesby i geje, cała Polska z was się śmieje!" czy "Feministki do kopalni" - to łagodniejsze z nich.
W manifie udział brał poseł Robert Biedroń. - Jest wiele kobiet, których głos jest marginalizowany. Demokracja będzie wtedy, gdy połową sejmu będą kobiety - mówił Biedroń. Jego obecność nie umknęła uwadze kontrmanifestujących, od których usłyszał kilka "dosadnych" słów. - Prosiłem o interwencję w tej sprawie policjanta, ale nie zareagował. Chcę się dowiedzieć, dlaczego policja jest tutaj tylko od tego, żeby sobie chodzić, a nie reagować. Kto ma to robić, jak nie oni? - denerwował się poseł i chciał rozmawiać z dowódcą. Zapowiedział, że sprawę będzie wyjaśniał.
Czytaj też : Więcej na temat ustawy o związkach partnerskich