Decyzja, by Lewica siadła do stołu rozmów z Prawem i Sprawiedliwością, po czym obie partie wspólnie przegłosowały ratyfikację, spotkała się krytyką części opozycji parlamentarnej.
- Nim doszło do glosowania, przeprowadziliśmy szerokie konsultacje społeczne, zwróciliśmy się do wszystkich samorządów gmin o opinie pisemne w sprawie funduszu – wyjaśniał. – Samorządowcy zwracali uwagę przede wszystkim na to, by środki z funduszu dzielone były uczciwie i rzetelnie. Obawiają się, że może być inaczej.
Lewica zasięgnęła opinii także przedsiębiorców, ci zgłosili oczekiwania, że z pozyskanych przez Polskę unijnych 770 mld zł znaczna część zasili podupadłe w wyniku pandemii sektory gospodarki. Swoje postulaty wobec Krajowego Funduszu Odbudowy zgłosiły również dyrekcje szpitali. Wszystkie znalazły się w pakiecie żądań, jakie Lewica wysunęła wobec PiS, warunkując tym poparcie dla ustawy, i dodając też część własnych.
- Spełniliśmy oczekiwania tych środowiska, by rozmawiać z rządem, ale postawić konkretne warunki – dodał poseł.
Wiesław Buż wraz z podkarpacką Lewicą o Funduszu Odbudowy i ...
Dlaczego Lewica nie przyniosła do stołu rozmów żądań politycznych, czy ideologicznych – prawa kobiet, praworządność, system sądownictwa? By nie stawiać rozmówcom warunków zaporowych – tłumaczył poseł.
Skąd pośpiech w głosowaniu? Bo gotowy KPO należało wysłać do Komisji Europejskiej do końca kwietnia. Przyznał, że Lewica znalazła się w niezręcznej sytuacji, bo posłowie tej formacji poparli ratyfikację Funduszu Odbudowy, ale nie wszyscy senatorowie Lewicy podzielają zdanie lewicowych posłów. Tymczasem ustawę ratyfikującą ma zatwierdzić senat.
Poseł Buż o tzw. spółkach parafialnych
Odniósł się też do kontrowersji, związanych z działalnością tzw. spółek parafialnych, które tylko na Podkarpaciu otrzymały od urzędu marszałkowskiego dziesiątki mln zł na budowę instalacji fotowoltaicznych. Poseł Buż zawiadomił wcześniej w tej sprawie prokuraturę oraz Najwyższą Izbę Kontroli. I został do prokuratury wezwany, by osobiście potwierdzić swoje zgłoszenie. Nadmienił, że podczas przesłuchania dodał do informacji pisemnych nowe spostrzeżenia.
- Choćby takie, że parafia z Krasnego wybudowała swoją farmę fotowoltaiczną 30- 40 kilometrów od parafii – zaczął wyliczać. – A farma w parafii błażowskiej wcale nie należy do tej parafii, jak wyznał do ksiądz podczas niedzielnego kazania, ale do parafii w Futomie. Podobnie dziwne zjawisko dotyczy instalacji parafii z Iskrzyni. Sprawdzałem, czy prowadzenie interesów przez parafie jest zgodne z Konkordatem, okazuje się, że jest, o ile tzw. spółki parafialne zachowują się zgodnie z zasadami prawa handlowego. A w tym przypadku – sprawdziliśmy – wcale tak nie jest. Niektóre z tych spółek od dwóch lat sprzedają swój prąd, ale nie wykazują z tego tytułu przychodów ani kosztów.
Zapowiedział też wystąpienie do ministerstwa, nadzorującego wydatkowanie unijnych funduszy, o kontrolę działalności tzw. spółek parafialnych.
