Lisowscy wrócili do Polski. Ale nie do domu - ten się spalił

Joanna Dolna
Katarzyna Prokuska
Krakowscy podróżnicy dotarli do Polski. Jutro będą w Krakowie. Zamieszkają na Grzegórzkach. Ich dotychczasowe mieszkanie spłonęło.

- Na lotnisku w Warszawie zastaliśmy kilkanaście osób, ludzi „z branży”, podróżników, dziennikarzy. Ściskali nas, śpiewali. Prawdziwy komitet powitalny - relacjonował wzruszony Andrzej Lisowski, z którym rozmawialiśmy wczoraj niedługo po przylocie.

Podróż z Kambodży do Polski trwała 29 godzin. Najpierw Elżbieta i Andrzej Lisowscy lecieli z Phnom Penh do tajskiego Bangkoku, gdzie ponad pół dnia czekali na przesiadkę. Potem był lot do Dubaju i po prawie ośmiogodzinnym postoju w końcu samolot do Warszawy. Na Okęciu wylądowali wczoraj po godz. 12.- Odliczaliśmy minuty do powrotu, ale jednocześnie bardzo baliśmy się wracać - wyznaje Andrzej Lisowski.

Przypomnijmy. 7 sierpnia doszczętnie spłonęło mieszkanie podróżników na krakowskim Kazimierzu. Stracili dorobek życia, m.in. gromadzone od ponad 40 lat archiwum zdjęć, nagrań i pamiątek z podróży po świecie. Przyczyny pożaru nie są znane, nieoficjalnie mówi się o zwarciu instalacji elektrycznej. Tego samego zdania jest Andrzej Lisowski. Jest pewny, że nikt nie zaprószył ognia. Mieszkanie było ubezpieczone, ale wartości niektórych pamiątek nie sposób oszacować. Były bezcenne.

- Pierwszą reakcją po wiadomości o pożarze był szok i paraliżujący strach. Baliśmy się włączać komputer i czytać wiadomości. Potem płakaliśmy z powodu naszych kotów, które zginęły w ogniu. Były członkami rodziny - mówi podróżnik.

22.10.2009 krakow , podroznicy , ..n/z: andrzej lisowski , elzbieta lisowska , lisowscy , ....fot. andrzej banas / polskapresse ..gazeta krakowska *** local caption *** `

Kraków. Podróżnicy stracili dorobek życia [ZDJĘCIA]

Dwa dni po zdarzeniu, dzięki współpracy przyjaciół z Fundacją Równi Wobec Życia, ruszyła akcja pomocy - finansowej i rzeczowej.

Ale wcześniej, w tym samym dniu, w którym Lisowscy dowiedzieli się o pożarze, okradziono ich w Kambodży. Podróżują od 36 lat, a zdarzyło im się to po raz pierwszy. Pana Andrzeja potrącił na ulicy chłopak na motocyklu i wyrwał mu podręczny plecak. Były w nim dokumenty, m.in. paszporty, karty kredytowe, trochę gotówki i jeden z aparatów fotograficznych. Sam Lisowski mocno się potłukł. Wyrabianie nowych dokumentów opóźniło powrót o 10 dni. Lisowscy poza krajem byli w sumie prawie półtora miesiąca.

- W Kambodży największym problemem są skorumpowani urzędnicy. Wręczanie łapówek jest na porządku dziennym. Wszystkie procedury trwają w nieskończoność- opowiada pan Andrzej. Bardzo pomocna okazała się Ambasada Francuska w Phnom Penh. Jako obywatele Unii Europejskiej krakowscy podróżnicy mogli się do niej zwrócić, ponieważ najbliższa polska placówka dyplomatyczna jest w Tajlandii.

Co teraz? Na razie podróżnicy zamieszkają na Grzegórzkach, w mieszkaniu znajomej, która pracuje w Warszawie. Lokum proponowali też obcy ludzie. - To, co się wydarzyło, ten ogrom ludzkiej dobroci i serca pozwala nam uwierzyć w lepszy świat. Chce się nam żyć i dalej działać - wyznaje Andrzej Lisowski. Kiedy usłyszał o wsparciu organizowanym dla nich w Polsce, płakał. - Nie wstydzę się tych łez. Nie wiemy, jak dziękować, to wzruszjące i trudne - dodaje.

Podróżnicy chcą wydać nową książkę, być może kontynuację „Południków szczęścia”. Będzie w niej mowa również o ludziach, którzy po pożarze okazali im serce.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

Skorumpowane urzędasy w Kambodży wam przeszkadzały?... To wy chyba w Polsce nie załatwialiście nigdy bardziej skomplikowanej sprawy niż wydanie paszportu...

Wybrane dla Ciebie

Pociął Killera nożem. Pies potrzebuje pieniędzy na rehabilitację!

Pociął Killera nożem. Pies potrzebuje pieniędzy na rehabilitację!

Szaleniec za kierownicą wpadł w grupę ludzi. "Polował" na żonę i córkę?

Szaleniec za kierownicą wpadł w grupę ludzi. "Polował" na żonę i córkę?

Wróć na i.pl Portal i.pl