Ewelina Czarnecka w czwartek po południu jechała z koleżanką tramwajem linii 13. Wsiadły na placu Hallera i chciały dojechać do ul. Piotrkowskiej. Przy al. Kościuszki do tramwaju wsiadły trzy kontrolerki. Rozpoczęło się sprawdzanie biletów.
- Kontrolerka rozmawiała z panem. Z uśmiechem powiedział jej, że nie ma biletu i zaraz wysiada. Nie protestowała. Poprosiła, by w przyszłości kasował bilety. Druga z pań wypuściła z pojazdu innego chłopaka, który też nie skasował biletu - mówi pani Ewelina.
Studentka szukała w torebce skasowanego biletu. Wyciągnęła jednak jakiś stary. To zdenerwowało kontrolerkę. Tramwaj dojeżdżał już do Piotrkowskiej. Panie poprosiły, by kontrolerki wysiadły z nimi na przystanku, gdzie okażą bilet. Zaczęła się awantura.
- Panie się zdenerwowały, że nie mogę znaleźć biletu. W pewnej chwili jedna z nich zaczęła mnie trzymać, następnie popychać. Rozerwała mi kurtkę i poinformowała, że jedziemy na krańcówkę - mówi pani Ewelina.
Kontrolerki pracują w Urban System. To jedna z firm, która na zlecenie MPK sprawdza bilety. Druga strona zajście przedstawia inaczej.
- Urban System podkreśla, że do tej pory nie było skarg na kontrolerki. Z ich relacji wynika, że podczas kontroli w tramwaju linii 13, która rozpoczęła się na Zielonej przy Żeromskiego, pasażerka nie chciała okazać biletu. Twierdziła, że ma go w torbie i szukała przez cztery przystanki. Następnie pokazała już kilkakrotnie skasowany bilet - mówi Marcin Małek z biura prasowego MPK. - Gdy kontrolerka chciała zabrać bilet, pasażerka ostentacyjnie go podarła.
Tramwaj dojechał do ul. Piotrkowskiej i koleżanka pani Eweliny wysiadła. Studentka też próbowała wyjść z tramwaju. - Kontrolerki zagrodziły jej wyjście. Wówczas koleżanka gapowiczki, będąc już na chodniku, zaczęła ciągnąć ją za rękę. Może wtedy podarła się kurtka. Kobieta nie wysiadła z tramwaju - mówi M. Małek.
Pani Marta Kopeć, która jechała z Eweliną Czarnecką, próbowała tłumaczyć koleżankę przed kontrolerkami, ale nieskutecznie. - Zaczęły mnie straszyć, że kończy się ważność mojego biletu. I albo skasuję następny, albo mi też wlepią mandat. Chciałam jechać na krańcówkę, żeby być świadkiem - mówi .
W tramwaju nie było monitoringu. Gdyby był, to i tak nie otrzymałaby nagrań. - Zgodnie z regulaminem, przekazujemy je tylko policji, a nie osobom postronnym. Gapowicze, którzy mają zarzuty do pracy kontrolerów, mogą złożyć skargę na policji. Funkcjonariusze mogą wykorzystać nagrania - mówi Małek.
Nie było monitoringu, ale byli inni pasażerowie, którzy z uwagą przyglądali się zdarzeniu. - Kontrolerki jednego mężczyznę lekko przytrzymały za kaptur - mówi pani Magdalena. - Skupiły się na egzekwowaniu dokumentów od kobiety, która szukała w torebce biletu. Były niemiłe, a nawet chamskie.
Dopiero na krańcówce pani Ewelina odnalazła właściwy bilet. Mimo to ukarano ją mandatem.
Pasażerki mogą się odwołać od mandatu i złożyć skargę na kontrolerki. Przypomnijmy, że od niedawna mamy obowiązek okazać dowód tożsamości na żądanie kontrolera, a w przypadku odmowy możemy zostać zatrzymani do przyjazdu policji.
Agnieszka Magnuszewska, Jarosław Kosmatka