Ukrainka nie miała gdzie kupić biletu na autobus. Dostała mandat 244 zł!
- Jedna z pasażerek poprosiła mnie, abym zaopiekowała się Ukrainką z dzieckiem. Kobieta mówiła tylko po Ukraińsku. Starałam się jej tłumaczyć: gdzie ma wysiąść i jak dojść na Dworzec Główny w Gdańsku. Podczas naszej rozmowy podszedł kontroler. Zażądał od pani z Ukrainy okazania biletu. W dłoni trzymała tylko banknot 100 zł. Jak wynikało z jej relacji, nie znalazła automatu biletowego, a później chciała kupić bilet u kierowcy, ale było to niemożliwe - mówi nam Jolanta Banach.
Przypomnijmy, że od 1 maja 2022 roku migrantów wojennych z Ukrainy nie obowiązują już bezpłatne przejazdy gdańską komunikacją miejską. Kontroler zażądał biletu od kobiety. Jolanta Banach jednak interweniowała - rozmawiała z mężczyzną, prosiła go, aby odstąpił od czynności lub dał tylko pouczenie kobiecie.
- Zwróciłam kontrolerowi uwagę, że kobieta nie wiedziała, gdzie ma kupić bilet, on jednak po polsku zwracał się do pasażerki, że są biletomaty przy przystankach w różnych językach. Mężczyzna mówił także, że w autobusach jest instrukcja, która pokazuje jak można sobie ściągnąć aplikację, dzięki której można zakupić bilet. Instrukcja była napisana tylko w języku polskim - mówi działaczka Lewicy.
Jolanta Banach dalej namawiała kontrolera do tego, aby odstąpił od karania pasażerki z Ukrainy. On jednak nieustannie mówił, że takie jest prawo. Ostatecznie wystawił kobiecie mandat w wysokości 244 zł.
- Desperacko namawiałam kontrolera, żeby odstąpił od czynności. On powtarzał, że w prawie jest napisane, że w razie braku "dokumentu przewozu pobiera należność albo wystawia wezwanie do zapłaty." I żąda od niej 172 zł, a ona ma tylko te 100 zł, no i wystawia mandat na 244 zł.
Jolanta Banach uważa, że sytuacja takie jak te zdarzają się notorycznie. Działaczka apeluje o więcej wyrozumiałości i empatii dla uchodźców.
- Zdarza się to nieustannie, w Gdańsku jest duży problem z dostępnością do zakupu biletu. Kontroler znajdował się w takiej sytuacji, że mógłby upomnieć kobietę i żaden pracodawca, który zapoznałby się z tą sprawą nie wyciągnąłby żadnych konsekwencji z jego decyzji - podkreśla Jolanta Banach
Z Urzędu Miasta uzyskaliśmy tylko odpowiedź pracownika referatu prasowego prezydenta Gdańska, Patryka Rosińskiego:
- Zgodnie z obowiązującymi przepisami, kontroler zobowiązany jest do nałożenia mandatu za brak skasowanego biletu w trakcie podróży. Każdorazowo jednak pasażer ma prawo złożyć odwołanie od decyzji kontrolera
Według art. 33 ust. 3 ustawy prawo przewozowe stanowi iż:
W razie stwierdzenia braku odpowiedniego dokumentu przewozu przewoźnik lub organizator publicznego transportu zbiorowego albo osoba przez niego upoważniona pobiera właściwą należność za przewóz i opłatę dodatkową albo wystawia wezwanie do zapłaty.
Określenie "pobiera" oznacza, że wystawienie wezwania do zapłaty w razie braku biletu jest konieczne. W ustawie nie ma mowy o "pouczeniu" lub "odstąpieniu od czynności" Ostatnią deską ratunku jest odwołanie się od mandatu. W przypadku dostania wezwania do zapłaty w gdańskiej komunikacji miejskiej, trzeba zgłosić się do firmy Renoma.
Co powinna zawierać reklamacja?
- datę sporządzenia reklamacji;
- imię i nazwisko (nazwę) i adres zamieszkania (siedziby) przewoźnika;
- imię i nazwisko (nazwę) i adres zamieszkania (siedziby) uprawnionego albo podróżnego;
- załączoną kopię dokumentu dotyczącego zawarcia umowy przewozu;
- uzasadnienie reklamacji;
- podpis uprawnionego lub podróżnego – w przypadku reklamacji wnoszonej w formie pisemnej;
- oryginał lub kserokopia wezwania do zapłaty opłaty dodatkowej.
"Wykluczenie biletowe" - co z tym zrobi miasto?
Jak twierdzi Jolanta Banach, takich historii niestety jest wiele. Działaczka wskazuje na problem z dostępnością biletów w komunikacji miejskiej. Uważa, że powinien tym się zająć Urząd Miejski.
Pod jej wpisem na portalu Facebook wiceprezydent Gdańska, Piotr Borawski napisał:
- Przejrzę dokumentację w tej sprawie i zobaczę, co mogę zrobić. W przyszłym roku biletomaty będą w każdym pojeździe komunikacji miejskiej.
