Początki Adama Nawałki nie są łatwe ani tym bardziej przyjemne. W debiucie byłego selekcjonera Lech przegrał w końcu z Cracovią 0:1, a dzisiaj bardzo długo męczył się ze Śląskiem, który zresztą miał swoje okazje na zdobycie bramki. Najwięcej zagrożenia stworzył chyba Michał Chrapek, gdy uderzał po zmianie stron.
Obecny Lech wciąż przypomina zespół z końcówki Ivana Djurdjevicia. Jest niepewny w obronie i nieproduktywny w ataku. Przed przerwą nie oddał żadnego celnego strzału. Zza pola karnego spróbował wprawdzie Christian Gytkjaer, ale Jakub Słowik i tak zdążył do piłki.
Nawałka widząc kłopoty ofensywy już w 56 minucie postanowił ściągnąć Macieja Makuszewskiego. Zaraz potem musiał sięgnąć też z ławki po Mihaia Raduta, ponieważ kontuzji nabawił się Kamil Jóźwiak. Młodzieżowca zniesiono na noszach:
Lech wygraną nad Śląskiem zawdzięcza Joao Amaralowi. Portugalczyk w 76 minucie pobiegł na przebój, po czym technicznym uderzeniem skierował piłkę przy prawym słupku. Było to jego czwarte trafienie w sezonie. Poprzednie pozwoliło wyszarpać punkty z Miedzią Legnica (2:1).
Wynik na 2:0 ustalił Christian Gytkjaer, który przy golu Amarala zapisał asystę. Niewykluczone, że wobec dziewiątej porażki pracę w Śląsku straci trener Tadeusz Pawłowski.
Piłkarz meczu: Christian Gytkjaer
Atrakcyjność meczu: 4/10
ZOBACZ KONIECZNIE: