W sobotę ukazał się wywiad z Aleksandrem Łukaszenką dla rosyjskiego pisma "Nacjonalnaja Oborona". Przywódca Białorusi powiedział, że potrzebuje od Rosji kilka dywizjonów z rakietami typu Iskander - podała Polska Agencja Prasowa.
- Teraz męczę waszego prezydenta, potrzebne mi są tutaj te 500-kilometrowe systemy rakietowe - mówił Łukaszenka. - Potrzebuję kilka dywizjonów (Iskanderów) na kierunku zachodnim, południowym, niech sobie stoją. To 500 km (zasięgu), a nasz Polonez ma 300 - stwierdził.
Według Łukaszenki jego kraj jest zagrożony atakiem z Zachodu, dlatego musi wzmocnić swoją armię we współpracy z Rosją. W swojej wypowiedzi Łukaszenka wskazywał, że Białoruś broni przecież wspólnej granicy państwa związkowego (Rosji i Białorusi). Według białoruskiego przywódcy Zachód planował prowokacje, dlatego po ostatnich wyborach musiał przerzucić znaczną część wojska w zachodnie regiony kraju. Zdaniem Łukaszenki, gdyby opozycja w tym państwie przejęła po nim władze, to nazajutrz "w Mińsku byłyby wojska NATO".
Za trwający na granicy z Unią Europejską kryzys migracyjny Łukaszenka obwinia Zachód. Prezydent Białorusi zaprzecza w wywiadzie, by finansował przerzut migrantów na zachodnią granicę swojego państwa. Stwierdził też, że nie powstrzymuje fali migrantów, bo Zachód obłożył Białoruś sankcjami.
