„444” to sprawnie napisana książka przygodowa, której pewnie zrobiłoby się krzywdę przyrównując do „Kodu da Vinci”, choć poszukiwania zaginionego dzieła Matejki przywodzą na myśl zagadki z powieści Dana Browna. Prawda miesza się z fikcją, przepowiednia o pojednaniu Islamu z chrześcijaństwem z polowaniem na Żydów w Polsce i politycznymi zamówieniami realizowanymi przez IPN. Ważne, że Maciej Siembieda traktuje politykę z przymrużeniem oka, woląc popisywać znajomością taktyki armii muzułmańskiej z XV wieku albo przytaczając anegdotę o przydatności języka polskiego w armii izraelskiej jako środka ochrony przed arabskim podsłuchem.
Autor nie zapomniał też o ognistym, acz podanym z kulturą wątku romansowym, są Polacy ratujący życie Żydom podczas II wojny światowej, są dyrektorzy nuworysze goniący za modą męską (także z pyszną anegdotą o męskiej biżuterii), współczesne miejsca, a jednocześnie świat XIX-wiecznego Sankt Petersburga czy Wołynia. Oczywiście nie mogło zabraknąć tajnej organizacji muzułmańskiej, która jest przeciwna pojednaniu dwóch religii. Zabijanie przeciwników to tylko „usuwanie kamieni z drogi Allaha. Będzie też arabski lekarz ortopeda ceniony w Polsce XXI wieku, będący w istocie zakamuflowanym członkiem śmiercionośnego stowarzyszenia.
Maciej Siembieda stworzył niezwykle sprawną powieść sensacyjną, dyskretnie przestrzegając przed niezłomnością wyznawców Islamu. „444” świetnie się czyta i pewnie byłoby niezłym scenariuszem filmowym, gdyby nie rozpiętość miejsc i czasu akcji. Ale od czegóż fantazja czytelników. „444” rozpala wyobraźnię wielbicieli przygód.