Oj sypnęło się Robertowi nagrodami, i bardzo słusznie, bo zwyczajnie na nie zasłużył.
Miałem szczęście i zaszczyt być osobiście na wszystkich trzech imprezach i zwróciłem uwagę, że oba przemówienia Roberta i spicz jego mamy miały jeden wspólny mianownik: pośród innych, okolicznościowych słów nawoływały do fizycznej i psychicznej aktywności każdego z nas. Audytorium skupione na słowach naszej futbolowej gwiazdy milczało jak makiem zasiał, bo też osobista obecność pana Roberta na jakiejkolwiek gali to rzecz sama w sobie niezwykła. Wystarczy dodać, że na Balu Mistrzów Sportu był po raz pierwszy w życiu, a na Gali „Piłki nożnej” nie było go od 12 lat. A wszystko za sprawą przypadku i drobnej kontuzji, której leczenie dało piłkarzowi, kilka dni luzu i możliwość dotarcia do Polski.
Tak czy siak sprawa była wyjątkowa. Może dlatego i na jednej, i na drugiej imprezie był oblegany przez tłumy. Zastanawiałem się, jakaż to przemiana zaszła w głowie naszego Mistrza, że porwał się na tak konsekwentny apel skierowany przecież nie do środowiska piłkarskiego, ale do każdego z nas - zwykłych zjadaczy chleba. Przemawiał całkiem zgrabnie, bo Robert nie nawoływał w stylu wielkiej gwiazdy. Nie mówił - chcesz być taki jak ja, to musisz to czy tamto. Nie - Robert, namawiał do większej aktywności w obszarze tzw. kultury fizycznej raczej z troską o każdego z nas, niż z jakimś emocjonalnym imperatywem. To samo, w poniedziałek, w Teatrze Polskim, powtórzyła mniej więcej jego mama. I bardzo dobrze, bez względu na to co motywowało Roberta do takiego działania, jego słowa ważą dzisiaj więcej niż innych i mogą być niezwykle skuteczne.
Zwłaszcza w relacji z młodzieżą, bo dla niej, i to nie tylko w Polsce, autorytetem nie są już rodzice, dziadkowie czy nauczyciel, ale każda głupota z internetu, koleżanka z klasy, albo właśnie gwiazda sportu lub pop kultury. I jak Robert mówi - rusz swoim ciałem i głową, bo szkoda twojego życia - to efekt może przyjść szybko.
Z drugiej strony, ten apel, żeby nie ograniczył się do kolejnego spaceru z psem, musi mieć wsparcie w polskim rządzie, i to nie tylko w ministerstwie sportu, ale przede wszystkim ministerstwie edukacji. One zaś niewiele zrobią bez współpracy z samorządowcami i związkami sportowymi. I tak grono beneficjentów niewinnego wezwania Roberta Lewandowskiego będzie rosło z każdym dniem, jeśli potraktujemy to poważnie. A kto może być twarzą całej akcji? Rodzina Lewandowskich? Czemu nie!
