Siódma runda zmagań o mistrzostwo świata na żużlu rozpoczęła się wspaniale dla kibiców zgromadzonych na trybunach stadionu w kompleksie sportów motorowych Bikemieku bowiem w wyścigu otwarcia triumfował faworyt miejscowych Andrzej Lebiediew.
W drugim wyścigu po wygranym przez Macieja Janowskiego starcie za jego plecami Duńczycy Leon Madsen i Anders Thomsen próbowali ścigać Jasona Doyla. Kiedy mistrza świata z 2017 roku postawiło niebezpiecznie na wyjściu z drugiego łuku Thomsen poczuł krew i postanowił wjechać Doylowi pod lewy łokieć. Australijczyk zacieśnił tor jazdy do wewnątrz i Anders nie miał co zrobić z prędkością z jaką wchodził w wiraż i kiedy otarł się lekko o Doyle'a w pewnym momencie odprostowało mu motocykl i poszedł jak strzała prosto w płot po czym przeleciał nad nim jak kukła.
Po upadku natychmiast pojawiły się przy Duńczyku służby medyczne i zabrały go do karetki, a następnie na badania do szpitala.
Menedżer reprezentacji Danii Nicki Pedersen przekazał wiadomości na temat stanu zdrowia zdiagnozowane jeszcze przed wykonanie specjalistycznych badań. Okazało się, że po uderzeniu głową w trawę za bandą Thomsen stracił przytomność, a ponadto lekarze stwierdzili u niego wstrząśnienie mózgu. Duńczyk ma ponadto złamany nadgarstek, co jak na siłę uderzenia i okoliczności nie wydaje się poważną listą obrażeń.
Kontuzja Duńczyka to fatalna wiadomość dla jego polskiego klubu czyli Stali Gorzów, która jutro rozpoczyna rywalizację w ćwierćfinałach PGE Ekstraligi domowym meczem z Włókniarzem Częstochowa.
