Mieszkańcy Moscow w Idaho są przerażeni, załamani policjanci dostali wsparcie psychologów, a rodzice ofiar mówią, że tylko cud doprowadzi do ujęcia sprawców zbrodni.
Nadal nie ma podejrzanych o morderstwo czterech studentów University of Idaho. Napięcie trwa od półtora miesiąca. 15 listopada ktoś zamordował studentów wynajmujących dom w Moscow.
Policja działa po omacku
Szef miejscowej policji, James Fry, przyznał, że brutalność mordu, niespotykanego w tym małym mieście, wywarła głęboki wpływ na wszystkich, którym powierzono dochodzenie w tej sprawie.
- Jesteśmy tylko ludźmi, odczuwamy to głęboko. Ale mamy zadanie do wykonania i zamierzamy je wykonać - powiedział Fry.
Niewielu jednak wierzy w możliwości jego ludzi. Główny śledczy, Brett Payne, to 32-letni weteran armii, który ma za sobą dwa lata pracy w policji.
- Opiekę psychologiczną dostają ci z naszych ludzi, którzy jej potrzebują. Morale jest wysokie, wszyscy jesteśmy zaangażowani w doprowadzenie dochodzenia do końca. Te dzieciaki zasługują na sprawiedliwość - powiedział rzecznik policji, kapitan Anthony Dahlinger.
Masakra w Moscow, Idaho. Nie ma motywu, narzędzia zbrodni, nic
Ale policja nie ma narzędzia zbrodni, motywu, nie mówiąc o podejrzanym. Wcześniej śledczy wysyłali sprzeczne komunikaty, sugerowali, że celem był jeden z uczniów, potem mówili, że zabójca mógł skupić się na domu, a nie na pojedynczej ofierze, co podsycało strach miejscowych.
Być może sprawa ruszy teraz, gdy miejscowych gliniarzy wspomaga 62 agentów FBI i 28 funkcjonariuszy policji stanu Indiana. FBI sprowadziło dwóch profilerów kryminalnych, aby dowiedzieć się, kto mógł popełnić brutalny mord. To z pewnością jedna z najbardziej tajemniczych zbrodni ostatnich miesięcy w USA.

lena