Już tylko miesiąc z niewielkim okładem dzieli nas do walki Mateusza Masternaka z Chrisem Billamem-Smithem. Pojedynek ten będzie stoczony w angielskim Bournemouth, a więc w miejscu skąd pochodzi brytyjski mistrz. 33-latek noszący przydomek "The Gentleman" jest faworytem w oczach ekspertów i bukmacherów, ale do starcia z "Masterem" podchodzi z pełną powagą, o czym mogliśmy się przekonać na konferencji zapowiadającej ich starcie.
– Oglądałem walki Mateusza. Wiem, z kim będę miał do czynienia. Nie skupiałem się tylko na tych ostatnich, ale także na starciach z Tonym Bellew, Grigorijem Drozdem czy Yunierem Dorticosem. To były dobre walki, nastawiam się na najtrudniejszy test w swojej karierze – przyznał Billam-Smith.
Cała konferencja odbywała się w dość pokojowej atmosferze. Widać, ze obaj pięściarze darzą się sporym szacunkiem i nie chcą na siłę zagęszczać atmosfery. Ta powinna mimo wszystko sprzyjać Anglikowi, bo zawalczy przed własną, uwielbiającą go publicznością. Masternak powiedział, że chciałby spełnić swoje marzenie, zgarnąć pas i przy okazji uciszyć widownię, która na pewno nie będzie po jego stronie.
– 17 lat podążam niełatwą drogą, przez zwycięstwa i porażki. Wreszcie doczekałem dnia, kiedy będę mógł spełnić swoje marzenie o pasie prestiżowej federacji. Chris sięgając po pas pokazał spore umiejętności, ale teraz będzie musiał zmierzyć się z moim doświadczeniem i stylem. Wielu już się przekonało, że to nie jest łatwe. Myślę, że wszyscy w Bournemouth będą się cieszyli przed walką, ale halę będą opuszczać zasmuceni – zapowiedział Masternak.
Walka zakontraktowana na 12 rund będzie pojedynkiem wieczoru na gali w Bournemouth. Czy 10 grudnia Mateusz Masternak stanie się szóstym w historii Polakiem, mogącym poszczycić się tytułem zawodowego mistrza świata? Wrocławianin ma wszystko w swoich rękach.
