Informacja, o tym że wśród ofiar zamieszek w Chile jest Polak, obiegła media kilka dni temu. Obecnie wiadomo, że chodzi o nauczyciela j. angielskiego Mateusza Maja. Mężczyzna pochodził z Ryk, uczył się też w liceum w Lublinie. Wiosną tego roku ożenił się z Chilijką. Zamieszkał w mieście Maipu.
Z doniesień medialnych wynika, że Mateusz Maj został przypadkowo postrzelony przez swojego teścia. Polak pomagał ojcu swojej żony rozgonić złodziei plądrujących pobliski sklep. Wystrzał nastąpił przypadkowo. Dziennik „La Tercera” podaje, że postrzelonego w głowę mężczyznę próbowano ratować w szpitalu wojskowym w Maipu, jednak zmarł on po kilku godzinach.
Teść Polaka został zatrzymany. Postawiono mu zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Trwa ustalanie okoliczności zdarzenia.
Zamieszki w Chile
Protesty w stolicy kraju - Santiago de Chile wybuchły po ogłoszeniu przez władze podwyżki cen biletów za metro. Zaprotestowali przeciwko nim głównie młodzi ludzie. Wyszli oni na ulice i zaczęli przeskakiwać bramki metra, by móc jechać za darmo. Do rozprawienia się z nimi wysłano policję. Rozpoczęły się burdy i zamieszki, które rozlały się na cały kraj.
Eksperci tłumaczą, że podwyżka cen biletów była jedynie zapalnikiem do wybuchu społecznego gniewu. Wyjaśniają, że głównym powodem protestów są rosnące koszty życia i ogromne nierówności społeczne, które panują w Chile.
Ogromne demonstracje w Chile. Miliony osób na ulicach
