Maxime Qavtaradze jak Szymon Słupnik. Były skazaniec poświęcił życie ascezie na szczycie monolitu

Konrad Sobieszczański
Klasztor w Katskhi
Klasztor w Katskhi Facebook
W 1993 r. były handlarz narkotyków swoje nawrócenie rozpoczął od niebezpiecznej wspinaczki na 40-metrowy stromy monolit. Dziś jest jednym z najbardziej oddanych współczesnych ascetów.

W poszukiwaniu ciekawych historii traktujących o ascetach i ich zdumiewających poświęceniach w imię wyższej idei nie trzeba dziś spędzać specjalnie wiele czasu. Informacje, których poznanie dawniej wymagało czasochłonnego kartkowania grubych ksiąg, dziś są w zasięgu tylko kilku kliknięć myszką.

W przeszłości asceci otaczani byli szczególną czcią a przekazywanie i spisywanie ich pokrętnych i zaskakujących historii uważano wręcz za moralny obowiązek, czego, jakby nie patrząc, dzisiejszym efektem są liczne wyniki na zapytanie "asceta" czy "ascetyzm" w internetowych wyszukiwarkach.

Przyglądając się jednak bliżej niektórym z tych historii, mogą się one jawić jako co najmniej dziwne, żeby nie powiedzieć wręcz: niedorzeczne. I tak na przykład Święty Aleksy, jeden z najsłynniejszych biblijnych ascetów, zasłynął z porzucenia swojej żony podczas nocy poślubnej, wybrawszy alternatywę conocnego klęczenia na schodach kościoła i przymusowej codziennej kąpieli w pomyjach. Choć w jego mniemaniu nabyte w ten sposób oświecenie i duchowe wyzwolenie stanowiło podstawę zbawienia, dla jego małżonki pozostało prawdopodobnie jednak wielkim nietaktem. Święty Antoni z kolei na swój dom obrał grób, gdzie poświęcał się walce z demonem, a dieta Świętego Grzegorza obfitowała wyłącznie w stęchły chleb, zaś jego aktywności ograniczały się głównie do naprzemiennych modlitw i płaczu.

Motywem, dla którego wyżej wymienieni święci podjęli takie decyzje, jest wiara, że natura ludzka i otaczający człowieka świat są w relacji antagonistycznej, zaś duch poprzez odpowiedni wysiłek może przezwyciężyć dominację świata materialnego, wyzwalając się w ten sposób ze sztucznej doczesności, stając się jednocześnie bliższym Bogu.

Dobrowolne wyrzeczenie się dóbr i korzyści, które przynosi nam współczesny świat, jest dziś poświęceniem bardzo rzadko spotykanym. Gdy jednak przyjrzymy się bliżej, ludzi dokonujących tego imponującego czynu, praktykujących ascezę w jej najbardziej ekstremalnej odmianie, znajdziemy również i dziś.

W 1993 r. w Gruzji 39-letni handlarz narkotyków świeżo po odbyciu więziennego wyroku, postawił sobie za cel wspięcie się na szczyt 40-metrowego monolitu i całkowite oddanie się na nim Bogu.

Dziś ma 59 lat, nazywa się Maxime Qavtaradze, a na wielkim monolicie Katskhi urzęduje do dnia dzisiejszego. Filar ten jest wapiennym monolitem usytuowanym w wiosce Katskhi w zachodnim regionie Gruzji Imereti, około 10 km od miasteczka Chiatura.

Maxine schodzi z niego jedynie dwa razy w tygodniu, by pomodlić się ze swoimi zwolennikami. Samo zejście z monolitu jest nie lada wyzwaniem, specjalnie dla potrzeb mnicha skonstruowano czterdziestometrową drabinę, która niebezpiecznie chybocze się pod ciężarem wspinających się po niej ludzi.

Przed budową drabiny wspinaczka na monolit wiązała się z dużo większym ryzykiem. Maxine podjął się jej jednak. W 1993 r. przyjął klasztorne śluby, po czym wspiął się na szczyt filaru, by zacząć nowe życie.
Początkowo noce spędzał w lodówce, która była jedynym obiektem mogącym odizolować mnicha od surowych warunków pogodowych: mrozów, śnieżyc i deszczów. Lodówka ta była też jedyną rzeczą, dla której Maxine znalazł praktyczne zastosowanie, odnaleziona wśród szczątków stojącego tu w przeszłości małego kościółka.

Dziś mnich oddaje się ascezie w dużo dogodniejszych warunkach. Po wyżej wspomnianej drabinie mogą wchodzić zwolennicy Maxine'a, przynosząc ze sobą jedzenie. Wybudowano mu też chatę, w której może poświęcić się studiowaniu ksiąg i modlitwie.

Co zaś spowodowało w mnichu tak silną potrzebę radykalnej zmiany w swoim życiu? Według historii opowiadanej przez niego samego decyzję podjął po odbyciu wyroku w więzieniu. Jego "ziemskie" życie było bowiem bardzo grzeszne. Nie stronił od wszelkiego rodzaju używek, handlował narkotykami, "dotykał się wszystkiego, co złe", jak sam to określił. Ten styl życia ostatecznie doprowadził go za więzienne kraty. Okazało się to być dla niego wystarczająco silnym motorem do zainicjowania zmian.

"Razem z przyjaciółmi piliśmy alkohol na wzgórzach otaczających filar i podziwialiśmy go z dołu, było to dla nas miejsce, gdzie ziemia łączy się z niebem". - opowiada Maxine. Podkreśla, że zawsze czuł ogromny szacunek do słupników, którzy mieszkali na masywnym filarze w przeszłości. Szczątki jednego z nich, odnalezione na szczycie, spoczywają dziś w krypcie pod odbudowanym kościołem.

Lista gości Maxine'a, poza przynoszącymi mu zaopatrzenie mnichami, uwzględnia również młodych ludzi, którzy nie potrafią poradzić sobie z własnymi problemami i przychodzą do niego po radę.

Uzyskanie pozwolenia na "audiencję" u mnicha nie jest jednak wcale takie proste. Przed uzyskaniem pozwolenia interesanci muszą spędzić w klasztorze cztery dni, podczas których biorą udział w codziennych siedmiogodzinnych modlitwach, włączając w to czterogodzinne czuwanie od 2 w nocy do świtu. Filar Katskhi był dosyć popularnym miejscem wśród słupników chrześcijan, którzy żyli na jego szczycie, by unikać światowych pokus aż do XV w. Praktyce tej przyniosła kres inwazja Osmanów.

Przez ponad 500 lat wysoki na 40 m filar stał opuszczony, a miejscowi mogli jedynie podziwiać z dołu jego majestat i snuć niestworzone historie na temat tajemniczych ruin, widocznych na jego szczycie.

Bez względu na okoliczności filar zawsze identyfikowany był przez miejscowych z powszechnie rozumianym sacrum. W czasach pogańskich reprezentował bożka płodności.

Wraz z nadejściem chrześcijaństwa w Gruzji w czwartym wieku miejscowi zwykli mawiać o nim "Filar życia".

Szczyt zdobyto ponownie w 1944 r., zbadano też dokładniej ruiny po katedrze i odnaleziono szczątki zmarłego słupnika.

Najważniejsza życiowa decyzja Maxine'a zbiegła się z upadkiem komunizmu i religijnego renesansu Gruzji. Wtedy to właśnie mnich zdecydował się żyć na szczycie filaru, w myśl idei wyznawanych przez dawnych słupników.

Pytany o to, jak radzi sobie z zupełnym odizolowaniem od świata, Maxine odpowiada: "Potrzebuję ciszy. To tutaj, na górze, w tej absolutnej ciszy można poczuć Bożą obecność". Maxine spędził na szczycie monolitu 20 lat.

Za słupnikowego "rekordzistę" uważa się Świętego Alypiusa, który spędził na słupie 67 lat bez chwili przerwy, w czym ostatnie 14 przeleżał, bo jego nogi odmówiły mu w końcu posłuszeństwa.

Za inicjatora ruchu uważa się Świętego Szymona Słupnika, który na swojej kolumnie spędził 30 lat, począwszy od roku 423. Szymon niedługo po wstąpieniu do klasztoru zdecydował się znaleźć miejsce, w którym mógłby zupełnie odseparować się od świata. Ostatecznie na to miejsce obrał 15-metrowy słup.

Wkrótce przyciągnął wielkie tłumy ludzi, którzy przybywali z dalekich miejsc, by usłyszeć jego kazania wygłaszane dwa razy dziennie.

Kolumna, na której stał, istnieje do dnia dzisiejszego, acz "skurczyła" się do rozmiaru zaledwie dwumetrowego głazu, efektem wielu wieków stopniowego "rozbierania" jej przez pielgrzymów kolekcjonujących relikwie.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

K
Krzysiek
Temat ascezy zostal przedstawiony w artykule w sposob sugerujacy co najmniej problemy psychiczne ascetow. Mysle ze takie splycenie swiadczy zle raczej o autorze atrykulu.
Wróć na i.pl Portal i.pl