Do rzekomego molestowania miało dość w zakrystii kościoła. Zgłaszający zdarzenie uczeń jest ministrantem, który miał dyżur w świątyni. Podczas lekcji religii, prowadzonej przez wikarego, miał mówić w obecności pozostałych uczniów, że proboszcz w tamtej chwili dotykał go w miejscach intymnych.
Proboszcz znikł z parafii
W Lipie mówi się, że podczas wywiadówki następnego dnia rodzice chłopca zapewnili, że ich syn nie zamierza wycofać się z tych oskarżeń. Proboszcz z parafii znikł, ale Lipa tonie w plotkach i domysłach.
- Ludzie tymi oskarżeniami są ogromnie zaskoczeni, mówi się, że rodzicom chłopca ksiądz przyznał się do winy, że inni ministranci zgłaszają teraz podobne sytuacje, ale może to tylko plotki – mówi Wiesław Pęzioł, sołtys Lipy. – Próbowałem pytać księdza wikarego, jak jest, bo to podobno on zgłosił sprawę do kurii w Sandomierzu, ale nie chciał o tym mówić. Jestem członkiem rady parafialnej, nigdy nie słyszałem, żeby pod adresem proboszcza ktoś kiedyś wysuwał podobne oskarżenia.
Dodaje, że nikt tu nie przesądza o winie księdza, bo mogło być i tak, że ostatnia klasa gimnazjum w szkole sprawia pewne trudności pedagogiczne.
- Buntują się, nie chcą na lekcji religii odmawiać pacierza, ksiądz się denerwuje, stawia dwóje, to mogła być też zemsta ze strony uczniów – sugeruje sołtys.
CZYTAJ TEŻ: Ksiądz z Hłudna skazany za znęcanie się nad dziećmi wciąż z dziećmi pracuje
Ksiądz nie prowadzi zajęć w szkole
Zdarzenie nie mogło ujść uwadze dyrekcji szkoły.
- Nie mogę udzielać informacji w tej sprawie – ucina Iwona Stryjecka-Pezda, dyrektor szkoły w Lipie. – Zostałam do tego zobowiązana.
Dodaje, że prowadzone jest wewnątrzszkolne postępowanie. Proponuje, by o sprawie porozmawiać z kurią diecezjalną, bo kuria jest zwierzchnikiem księdza. Poza tym do zdarzenia nie doszło na terenie szkoły, tu jedynie zostało zgłoszone. A ksiądz od tygodnia nie prowadzi w szkole zajęć.
- Sprawa jest delikatna i żeby znaleźć prawdę, nie można opierać się na jakichś tam rozmowach kolejnych ludzi – mówi.
Sołtys Lipy dopowiada, że w miniony piątek szkołę odwiedzili psychologowie. Zapewne po to, by porozmawiać z uczniami o zdarzeniu, co może wiązać się z „wewnątrzszkolnym postępowaniem”.
Rzeszowskiego Kuratorium Oświaty dyrekcja szkoły też nie poinformowała, bo – jak zapewnia pani dyrektor – nie miała takiego obowiązku. Co kuratorium potwierdza.
- Otrzymaliśmy informacje o tym zdarzeniu z przekazów medialnych, skontaktowaliśmy się z dyrekcją szkoły w Lipie, zapewniono nas, że sprawa jest przedmiotem zainteresowania stosownych organów – potwierdza Marek Kondziołka z rzeszowskiego Kuratorium Oświaty. – Dyrekcja nie miała obowiązku nas o tym informować, miała obowiązek zawiadomić organy ścigania, do czego zobowiązany jest zresztą każdy obywatel. I pani dyrektor tak też zareagowała. Będziemy czekać na ustalenia prokuratury.
Dodaje, że nie chce spekulować, czy wobec zaistniałej sytuacji kuratorium winno podjąć jakieś kroki wyjaśniające.
Prokuratura nie udziela informacji w sprawie molestowania
Nie sposób uzyskać oficjalnego potwierdzenia, czy jakakolwiek prokuratura prowadzi w tej sprawie jakiekolwiek postępowanie. Nawet tego, czy sytuacja została zgłoszona organom ścigania, a jeśli została zgłoszona, to czy uczyniła to instytucja.
- Nie udzielamy w tej sprawie żadnych informacji – mówi Andrzej Dubiel, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu. Z naciskiem na „żadnej”. I tę formułę powtarza kilkakrotnie, także na pytanie, z czego wynika tak niestandardowo rygorystyczny zakaz informowania i przez kogo został wydany.
Identyczny zakaz podkreślała także pani dyrektor szkoły w Lipie, również nie chcąc informować, przez kogo został wydany. Można tylko domniemywać, że prokuratura o zdarzeniu wie, skoro odmawia udzielania informacji „w tej sprawie”.
Rzecznik Kurii Diecezjalnej w Sandomierzu, do której należy parafia w Lipie, nie odbiera telefonu.
Część mieszkańców Lipy nie wierzy w oskarżenia
Tymczasem w Lipie od kilku dni to główny temat rozmów mieszkańców sołectwa. Część z nich nie nie dowierza oskarżeniom, część domaga się rzetelnego wyjaśnienia sprawy.
Proboszcz włada parafią od 15 lat, był inicjatorem budowy tutejszego kościoła, sołtys Pęzioł zapewnia, że z wydatków pieniędzy parafian na ten cel wywiązywał się bez zarzutu. I nie słyszano, by zdradzał inklinacje erotyczne do chłopców.
- Nie wiemy, co się z nim dzieje, nie pokazuje się od wielu dni, nie wiemy nawet, czy jest na terenie parafii, nikt nam o niczym nie mówi – mówi Pęzioł.
Dodaje, że nie ma pojęcia, jak zareagują parafianie, kiedy proboszcz pojawi się wśród nich. Bez względu na to, czy oskarżenia ministranta o molestowanie zyskają choćby cień potwierdzenia.
ZOBACZ TEŻ: Sensacyjne odkrycie w kościele oo. Bernardynów w Rzeszowie. Archeolodzy otworzyli nieznaną kryptę
POLECAMY: