Najpierw płonęła kamienica w której mieszkali. Potem ich okradli

Piotr Wróblewski
Piotr Wróblewski
Kamienica przy Chodakowskiej 33 w Warszawie
Kamienica przy Chodakowskiej 33 w Warszawie fot. Szymon Starnawski
Pożar strawił część mieszkań. Resztę zalała woda. Potem, gdy kamienica stała zamknięta, ktoś włamał się i wszystkich okradł. Teraz już wiedzą, do tych mieszkań socjalnych nie wrócą. Czekają na nowe. I boją się, że ich dobytku nie uda się odzyskać.

Najpierw był pożar. 23 listopada chwilę po południu zapaliło się poddasze starej kamienicy czynszowej przy ul. Chodakowskiej 33 na warszawskim Kamionku. To trzypiętrowy budynek sprzed ponad stu lat (1912-14), którym administruje dzielnicowy Zarząd Gospodarki Nieruchomościami. Już wcześniej nie był w najlepszym stanie. Wobec niejasnej sytuacji właścicielskiej, dzielnica nie inwestowała w poważny remont. A nawet stopniowo przekwaterowywała lokatorów. Część mieszkań stało więc pustych.

Na dzień pożaru na miejscu zakwaterowane były 32 osoby, które dostały tam lokale socjalne. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Pożar był jednak na tyle silny, że gasiło go aż osiem zastępów straży pożarnej. Po wszystkim mieszkania były częściowo zalane. Inspektor budowlany nie pozwolił im wrócić na stałe. Okna na parterze i drzwi wejściowe zostały zabite deskami. Mieszkańcy, na szybko, pod presją czasu, wzięli najpotrzebniejsze rzeczy i trafili do hostelu.

- Potem miesiąc czekaliśmy, żeby dostać się do swoich mieszkań – tłumaczy nam Pani Dorota. Najpierw konieczna była inspekcja nadzoru budowlanego, a potem święta, Nowy Rok. W końcu mieszkańców wpuszczono – 9 stycznia. Mieli chwilę, dosłownie kwadrans, z zegarkiem w ręku, żeby zabrać pozostałe rzeczy. To, co się dało. Małe, wartościowe przedmioty. Ubrania.

Ale było już za późno.

- Już poprzedniego dnia (8 stycznia) jeden z lokatorów zauważył, że coś się dzieje. Jedno okno było otwarte. Wezwał policję, a także część mieszkańców. Wtedy było pierwsze podejrzenie, że coś jest nie tak. Policjant wszedł przez okno i powiedział, że wszystkie drzwi do mieszkań są wyważone. Resztę zobaczyliśmy następnego dnia. Nie wyglądało to dobrze – dodaje Pani Dorota.

Gdy w końcu, po półtora miesiąca, weszli do środka – załamali się. Wszystkie lokale, w trzech klatkach schodowych, zostały okradzione. Wyniesiono kosztowności, małą elektronikę, pieniądze, pamiątki… Nawet magnesy z lodówek. Żadne z mieszkań nie było ubezpieczone.

- Mieszkałam na trzecim piętrze. Gdy weszłam to mijałam otwarte mieszkania, z porozrzucanymi rzeczami. Drzwi powyłamywane. A co mi zginęło? Telewizor, komputer, kolekcje mojego taty, dwa telefony, alkohole... Myślę, że nie kradli laicy, a osoby, które wiedziały jak upłynnić pewne rzeczy. Oczywiście wezwaliśmy policję. Dział kryminalny robił zdjęcia w każdym lokalu. Potem składaliśmy zeznania. Podaliśmy co nam skradziono i ile to było warte – tłumaczy mieszkanka Chodakowskiej 33.

Od pożaru minęło półtora miesiąca. Kamienica nie nadaje się do mieszkania. Lokatorzy z Chodakowskiej najpierw trafili do hostelu. Po interwencji u zastępcy burmistrza Panią Dorotę, jej córkę i mamę przeniesiono do mieszkania zastępczego, które zapewnia opieka społeczna. Zajmują dwa pokoje. W pozostałych są teraz sąsiadki z bloku. Wszyscy czekają na nowe mieszkania socjalne. Podobno – tak usłyszały – już im je przydzielono. Czekają. Nie wiadomo jednak, czy będą mogły je wyposażyć.

- Siedzimy na walizkach, na kartonach. Meble, lodówka, łóżka stoją w tej nieogrzewanej kamienicy. Zastanawiamy się, czy będą jeszcze do odratowania. Tyle co się udało, to odsunąć te meble na środek pokoju. Żeby grzyb nie wszedł. Udało mi się jedynie zabrać ubrania i książki. Zostawiłam „gołe” meble, lodówkę, pralkę, zastawę czy garnki – słyszę.

Pożar, kradzież, co dalej? Jaka przyszłość mieszkańców?

Sprawę mieszkańców Chodakowskiej 33 naświetlił mi dzielnicowy radny Marek Borkowski. „Ludzie zostali pokrzywdzeni dwukrotnie” – napisał do mnie. Skierował też interpelację do burmistrza Pragi-Południe, Tomasza Kucharskiego.

„Mieszkańcom poszkodowanym nie dość, że pożarem, wysiedlonym i przebywającym w mieszkaniach zastępczych, teraz jeszcze skradziono dosłownie wszystko, nawet magnesy z lodówki, ubrania, buty, itp. Proszę o informację czy i jak zabezpieczono tę kamienicę? Czy i jak Urząd Dzielnicy pomoże teraz tym osobom?” – interweniuje radny. Pismo wysłał we wtorek, odpowiedzi na nie na razie nie ma.

Tymczasem postanowiliśmy zapytać Urząd Dzielnicy Praga-Południe jak komentują tę sytuację. Odpowiedź nadeszła bardzo szybko.

- Kamienica była zabezpieczona - bezpośrednio po zakończeniu akcji straży pożarnej zabezpieczono płytami okna na parterze i wszystkie wejścia. Poinformowano również policję, która obiecała wysyłać więcej patroli w region kamienicy. Ponadto lokatorzy mieli możliwość wejścia do mieszkań po pożarze i pobrania najważniejszych rzeczy, ale oczywiście wiele przedmiotów w nich zostało, bo czekano na ostateczną decyzję ws. nowych miejsc zamieszkania – tłumaczy nam Michał Szweycer z urzędu.

Zapytaliśmy też o wsparcie dla mieszkańców oraz o dalsze losy osób, które straciły dach nad głową.

- Większość lokatorów z Chodakowskiej 33 ma już wskazane nowe stałe mieszkania, w tym część w świeżo zrewitalizowanych kamienicach, a ci którzy tego wymagają otrzymują dodatkowe wsparcie z OPS, które jest z nimi w stałym kontakcie – dodaje Szweycer. Co do samego włamania, dzielnica liczy na „działania stołecznej policji w tej sprawie i wykrycie sprawców”.

Wracam do Pani Doroty. Pytam o mieszkania.

Tłumaczy, że co kilka dni dzwoni na Podskarbińską (to oddział ZGN-u). Dopytuje się o szczegóły. Mieszkanie ma przydzielone, ale najpierw trzeba będzie je wyremontować. - Skierowania dalej nie mam, podobno czekają na uchwałę dzielnicy. I dopiero potem remont, który potrwa sześć tygodni (przeprowadzi go dzielnica – red.). Wtedy będę mogła się wprowadzić. Liczę, że poczekam na to jeszcze 2-3 miesiące – wyjaśnia. Jej mama, bo przed pożarem mieszkały osobno w tej samej kamienicy, powinna się przeprowadzić szybciej. Przydzielono jej mieszkanie już po remoncie.

Dzielnica wypłaciła im także zapomogę – 1000 zł.

- Nie liczę na odszkodowanie, ale na to, że ktoś poniesie odpowiedzialność za tę sprawę. Nikt nie myślał, że coś takiego się stanie. Żaden z lokatorów nie miał ubezpieczenia. Ma być złożony pozew do administracji, że nie zapewniła odpowiedniej ochrony takiego mienia. Ale nie wiem ilu lokatorów będzie chciało się „szarpać” po sądach. Nawet policjanci, którzy tam byli mówili, że to dziwne, że nie zostało zabezpieczone lepiej – kończy Pani Dorota.

Zapytaliśmy też dzielnicę, czy ZGN Praga-Południe przyjmuje odpowiedzialność za ewentualne niewłaściwe zabezpieczenie kamienicy. Na to pytanie nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Polecjaka Google News - Portal i.pl

VIDEO: W mieszkaniu po pożarze w Gdańsku - Brzeźnie znaleziono ciało kobiety

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl