Według burmistrza Trzebnicy Marka Długozimy - który na wiecu Andrzeja Dudy stał w pierwszym rzędzie - na trzebnickim Rynku były trzy tysiące osób. Czyli dwadzieścia razy więcej niż pozwalają przepisy. Jak ten tłum miał się do obowiązujących wówczas ograniczeń? - Chyba nijak, ale komendant zabronił nam interweniować - usłyszeliśmy wówczas od policjantów zabezpieczających zgromadzenie.
- Czynności zostały zakończone zastosowaniem środka oddziaływania wychowawczego [czyli pouczeniem – M.R.] - informuje nas teraz aspirant Daria Szydłowska z Komendy Powiatowej Policji w Trzebnicy.
Zabezpieczaniem wiecu dowodził Artur Starmach, od kwietnia szefujący trzebnickiej policji. Czy bał się interweniować? Czy to również on zdecydował, że sprawa zakończy się tylko pouczeniem? A jeśli tak, czy zrobił to z obaw przed konsekwencjami? Artur Starmach nie odpisał na nasze pytania. Gdy próbowaliśmy przekazać je komendantowi przez rzeczniczkę, ta... odmówiła. Zapewniła nas jedynie, że "policja jest apolityczna". O wiecu policja powiadomiła też miejscowy sanepid.
Kilka dni po wiecu w Trzebnicy na wrocławskim Rynku z wyborcami spotkał się Rafał Trzaskowski. Tu policja zareagowała szybciej niż w Trzebnicy. Już w trakcie spotkania informowała organizatora wiecu, że łamane są przepisy sanitarne, choć nie nakazała zakończenie zgromadzenia. Zaraz potem wszczęto postępowanie. Na początku lipca – przed drugą turą wyborów – przyjechał do Wrocławia Andrzej Duda. Oprócz jego wyborców na Rynku pojawił się też opozycyjny Strajk Kobiet. W przypadku obu wieców policja wszczęła postępowanie o wykroczenie. Jak się skończą? Trudno dziś przewidzieć. Komisariat Stare Miasto wciąż prowadzi postępowanie.
Z pewnością natomiast pouczeniem nie zakończy się sprawa kilkunastu osób, które w sobotę pikietowały gmach Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu i siedzibę komisariatu Stare Miasto. Policjanci – spisując uczestników obu wydarzeń – od razu zapowiedzieli, że wniosek o ich ukaranie trafi do sądu. Za co? Za złamanie przepisów o walce z koronawirusem.
W sobotę pod Komendą Wojewódzką mogło być najwyżej kilkanaście osób, a pod komisariat na Trzemeskiej przyszły cztery. Wszyscy mieli maseczki. Pikietujący komendę wojewódzką ustawili się w przepisowej odległości. Wszyscy jednak zostali spisani i poinformowani, że popełnili wykroczenie, sprawa trafi do sądu oraz sanepidu.
Rozporządzenie o koronawirusie zabrania tzw „zgromadzeń spontanicznych”. Czyli takich, które nie zostały wcześniej zgłoszone w urzędzie gminy. Uczestnicy sobotnich pikiet złamali więc to samo rozporządzenie, które złamano w Trzebnicy, na wiecu Andrzeja Dudy.
W kwietniu w Świebodzicach dyrektorka Domu Kultury Katarzyna Woźniak zorganizował akcję rozdawania maseczek. Wtedy zakazane były wszelkie zgromadzenia powyżej dwóch osób. Na akcję przyszło kilkadziesiąt. - Najwyżej czterdzieści – mówiła nam potem pani dyrektor. - Ludzie stali w przepisowych odstępach – zapewniała. Ale policja wszczęła dochodzenie i to o przestępstwo, nie o wykroczenie. O swoich ustaleniach zawiadomiła świdnicki sanepid. W ciągu kilku dni pani dyrektor otrzymała administracyjną decyzję o ukaraniu jej 10 tysiącami złotych grzywny. Co zrobi trzebnicki Sanepid? Nie wiadomo. Pismo z policji jeszcze do niego nie dotarło.
