Spis treści

Marcin Barański nie żyje. Był Pietrkiem w Panu Kleksie
Marcin Barański urodził się 3 stycznia 1971 roku. Jako mały chłopak śpiewał w chórze. Został wybrany do roli, gdyż wówczas osoby odpowiedzialne za castingi przychodziły do miejsc, gdzie młode osoby były już oswojone ze sceną. Jak wyznał w wywiadzie dla „Wirtualnej Polski” w 2016 roku, angaż do filmu o przygodach Ambrożego Kleksa była dla niego jak wygrana miliona złotych na loterii. Zagrał Pietrka majtka, chłopca, który wyrusza z Panem Kleksem w podróż, aby odzyskać atrament dla krainy Bajdocji.
Dla mnie to było jak wygrana miliona w totka. Była sama śmietanka aktorska i ja jeden – wybrany. Na planie wszystko było genialne. Aktorzy byli ciekawi i dowcipni, więc było wesoło. Poza tym ciągle podróżowaliśmy – do Armenii, na Krym, do Łeby, Łodzi, Moskwy. Jakbym się przeniósł do raju. Było bajecznie: fantastyczne stroje, dekoracje, scenografia, aktorzy. Na planie czuło się atmosferę nieustającego kabaretu. Wszyscy opowiadali dowcipy, z których śmiałem się do łez. Mistrzem w rozśmieszaniu wszystkich był Janusz Rewiński – powiedział wówczas.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuji.pl!
Nie wybrał życia aktora. Pracował w firmie telekomunikacyjnej i był buddystą
Barański jednak nie wybrał kariery aktorskiej. W latach 90. śpiewał w chórze Teatru Wielkiego w Warszawie. Potem zajął się nauką. Ukończył studia informatyczne na Politechnice Warszawskiej. Pracował m.in. w szwedzkiej firmie telekomunikacyjnej. Został też nauczycielem buddyjskim oraz wiceprzewodniczącym Buddyjskiego Związku Diamentowej Drogi Linii Karma Kagyu w Polsce. We wspomnianym wywiadzie powiedział o swoim buddyzmie tak:
W odróżnieniu od innych religii buddyzm daje konkretne narzędzia, metody, jedną z nich jest medytacja. Podoba mi się w buddyzmie, że jest przedłużeniem mojego zdrowego rozsądku. Nie muszę w nic wierzyć i mogę używać buddyjskiego spojrzenia na świat w swoim codziennym życiu. Gdy się przyjmuje buddyjski punkt widzenia, nie ma się wrogów, co najwyżej pacjentów. Buddyzm pomaga rozwijać w człowieku mądrość i współczucie, co nie znaczy, że buddysta nie przywali komuś w zęby, gdy będzie to jedyny sposób, żeby kogoś powstrzymać przed robieniem dalszych głupich rzeczy – wyznał.
Zmarł nagle w wieku 53 lat.
Źródło: Wirtualna Polska