Funkcjonowanie rynku farmaceutycznego nad Wisłą wzięła po lupę Najwyższa Izba Kontroli (NIK). Jej przedstawiciele sprawdzali, w jaki sposób Ministerstwo Zdrowia oraz inspekcja farmaceutyczna dbają, by polscy pacjenci mieli możliwość kupienia wszystkich potrzebnych im medykamentów. Z opublikowanego właśnie raportu wynika, że działania podejmowane w tym celu nie przynoszą rezultatów, a na półkach w aptekach ciągle brakuje setek leków ratujących zdrowie i życie.
Jak wskazuje NIK, długa lista deficytowych preparatów to efekt przede wszystkim kwitnącego procederu ich wywozu za granicę. Eksport leków stał się niezwykle opłacalny w efekcie wprowadzenia ustawy refundacyjnej i znacznej obniżki cen tego rodzaju produktów.
Medykamenty sprzedawane w naszym kraju należą obecnie do najtańszych w Europie, dla producentów i hurtowników bardziej korzystne niż zaopatrywanie rodzimych aptek jest więc oferowanie ich Skandynawom, Brytyjczykom czy Niemcom. Jednak zgodnie z prawem, można eksportować jedynie nadwyżki lekarstw. W praktyce znad Wisły – w ramach tzw. odwróconego łańcucha dystrybucji – znikają także te najtrudniej dostępne, na które czekają ciężko chorzy Polacy.
Twoje leki na nadciśnienie wycofano z obrotu? Zobacz, co możesz zrobić
Łączna wartość produktów leczniczych sprzedawanych do krajów UE wynosi 3,5 mld zł, a według szacunkowych danych aż 57 proc. jest wywożonych nielegalnie. Z ustaleń NIK wynika zaś, że walka z tym procederem ciągle jest opieszała i nieskuteczna. Na pełne wdrożenie nadal czeka Zintegrowany System Monitorowania Obrotu Produktami Leczniczymi, którego częścią mają stać się m.in. wszystkie apteki i hurtownie farmaceutyczne. Jego start kilkakrotnie przekładano, według aktualnego planu każda firma i instytucja biorąca udział w obrocie medykamentami będzie musiała składać dokładne raporty ze swojej pracy dopiero od kwietnia br.
Z obowiązków nie wywiązują się również inspektorzy farmaceutyczni. Teoretycznie powinni oni przynajmniej raz na trzy lata odwiedzać każdą działającą nad Wisłą hurtownię i sprawdzać, czy nie łamie ona obowiązującego prawa farmaceutycznego. Braki kadrowe powodują jednak, że rocznie pukają do drzwi zaledwie 10-12 proc. takich firm. Co więcej, za stwierdzonymi nieprawidłowościami niekoniecznie idą w parze kary pieniężne. Kontrolerzy ujawnili, że w niektórych przypadkach inspektorzy farmaceutyczni bezpodstawnie rezygnowali z nałożenia sankcji pieniężnych.
Dla ekspertów ustalenia NIK nie są zaskoczeniem. – Państwo w ogóle nie jest zainteresowane tym, żeby zapewnić pacjentom dostęp do leków, a jedynie, żeby wynegocjować dla siebie jak najniższe ceny preparatów – komentuje dr Leszek Borkowski, specjalista farmakologii klinicznej i prezes Fundacji Razem w Chorobie.
Tymczasem pustki na aptecznych półkach są coraz bardziej dotkliwe. Tylko przez ostatnie trzy lata farmaceuci zgłaszali brak możliwości zamówienia leków, o które dopytują pacjenci, aż 16,6 mln razy! A najnowszy, rekordowo długi wykaz preparatów zagrożonych brakiem dostępności, czyli takich, których brakuje w co najmniej 5 proc. aptek w województwie, liczy 311 różnych pozycji, m.in. szczepionek, środków przeciwzakrzepowych czy przeciwpadaczkowych.
Zdaniem NIK, żeby walka z „lekarstwami duchami” była skuteczniejsza, potrzebna jest m.in. bliższa współpraca inspektorów farmaceutycznych z organami ścigania. Pomocna powinna być również nowelizacja przepisów prawa farmaceutycznego, nad którą pracuje resort sprawiedliwości. Zakłada ona, że za eksport najtrudniej dostępnych medykamentów będzie groziło nawet 10 lat więzienia.
O szybką reformę apelują też pracodawcy rynku farmaceutycznego. Ich zdaniem pierwszym krokiem w walce z mafiami lekowymi powinno być ujawnianie nazw firm zaangażowanych w nielegalny proceder.
Pacjenci w kolejkach po zdrowie. Do tych małopolskich leczni...
POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Jedziesz na ferie? Niewiedza może Cię drogo kosztować