- Po bezpośrednim kontakcie z zakażonym mój narzeczony został skierowany na pracę zdalną. Dostał gorączki, ma silne bóle mięśni, stawów i głowy, kaszel. Po teleporadzie lekarz rodzinny wystawił mu skierowanie na test na koronawirusa. Podano mu numer telefonu do punktu pobrań wymazów przy ul. Rokietnickiej, jednak bardzo długo nie mógł się tam dodzwonić – mówi nam pani Gabriela.
Gdy w końcu narzeczony pani Gabrieli dodzwonił się do punktu pobrań wymazów, okazało się, że najbliższy wolny termin, w którym może wykonać test przypada za 5 dni. A wyniki testu będą znane dopiero po dwóch dniach. To równy tydzień życia w niepewności.
Sprawdzamy, w których punktach pobrań wymazów są najmniejsze kolejki
Z kolei pani Joanna zgłosiła się do lekarza rodzinnego z podejrzeniem zakażenia koronawirusem u dziecka. Została skierowana do punktu pobrań wymazów przy Szpitalu MSWiA w Poznaniu. Tam test został wykonany jeszcze tego samego dnia, jednak w kolejce za pobraniem wymazu pani Joanna spędziła 4 godziny. Czas oczekiwania na wynik testu 4-5 dni.
Testy na koronawirusa w Poznaniu: Na wynik można czekać nawet 5 dni
- Naprawdę robimy, co możemy. Pracujemy na najwyższych obrotach. Zdecydowaliśmy się nawet pracować w tym najwyższym dopuszczalnym przez NFZ wymiarze pięciu godzin dziennie
– przekonuje Krzysztof Jastal, kierownik izby przyjęć Szpitala MSWiA w Poznaniu.
Punkt pobrań wymazów przy Szpitalu MSWiA jest w stanie wykonać dziennie w okolicach 150-190 testów. - Nawet nasza najlepsza praca nie wpłynie na skrócenie czasu oczekiwania na wynik testu. Niestety, w tym momencie laboratoria mają pełne ręce roboty i nie wyrabiają się z tą ilością testów, jaka spływa do nich każdego dnia. Faktycznie na wynik można czekać nawet 4-5 dni – argumentuje Krzysztof Jastal.
Przeraża także dzienna liczba pozytywnych wyników testów, która w przypadku punktu pobrań przy Szpitalu MSWiA obecnie oscyluje w granicach 80 proc. ogółu pobranych wymazów.
Koronawirus: Sanepid się nie wyrabia
Skala pandemii przerasta nie tylko laboratoria. Równie ciężko jest w sanepidach. Mimo że narzeczony pani Gabrieli o tym, że miał kontakt z osobą zakażoną, wie od niedzieli, to sanepid do tej pory się z nim nie skontaktował. Zdecydował się on na samoizolację.
Sprawdź również: Będzie łapanka lekarzy, by zajęli się chorymi na COVID-19? Niektóre zapisy ustawy o dobrym samarytaninie nie podobają się medykom
- Przyznaję, że mamy duże opóźnienia w kontaktowaniu się z osobami, które powinny zostać wysłane na kwarantannę. Niestety, obecnie mamy pełne ręce roboty i ograniczenia kadrowe – mówi Cyryla Staszewska, rzeczniczka Powiatowej Stacji Sanitarno Epidemiologicznej w Poznaniu.
Apeluje ona do pracodawców oraz dyrektorów szkół, aby gdy dowiedzą się, że ich pracownik lub uczeń są zakażeni koronawirusem, wysyłali do sanepidu mailowo możliwie jak najdokładniejszą listę osób, z którymi zakażony miał kontakt razem z numerami telefonów.
- To zdecydowanie przyspiesza proces wychwytywania osób z bezpośredniego kontaktu i ułatwia nam pracę
– przekonuje Cyryla Staszewska.
Ważne jest także to, by osoby, które wiedzą, że miały kontakt z osobą zakażoną, nie czekały na telefon z sanepidu, tylko dzwoniły same.
- Można dzwonić do nas każdego dnia do godziny 21. W szczególnych przypadkach funkcjonuje także infolinia całodobowa. My wtedy przeprowadzamy z taką osobą wywiad epidemiologiczny i decydujemy o czasie trwania kwarantanny – tłumaczy rzeczniczka PSSE w Poznaniu.
Sprawdź też:
