- Żadna filozofia: pracując zdalnie, oszczędzasz czas i pieniądze na dojazdy - podkreśla pani Małgorzata, asystentka działu obsługi klienta w firmie handlowej. - Mieszkam na jednym końcu Bydgoszczy, a siedziba mojego zakładu mieści się na drugim. Efekt taki, że 1 godzinę 15 minut zajmował mi dojazd w jedną stronę. To przecież 3 godziny dziennie wyciągnięte z życiorysu - dodaje.
Bydgoszczanka tłumaczy: - Gdy w połowie marca wszyscy przeszliśmy na pracę zdalną, było mi dziwnie. Miałam wyrzuty sumienia. Myślałam sobie, że w domu nie będę taka skuteczna, jaka byłam w firmie, na miejscu. Okazało się, że zadania wykonuję tak samo, jakbym była normalnie w pracy. Dzieciaki to nastolatki. Miały szkołę online, a ja z mężem - pracę online. Pasowało to więc całej naszej czwórce.
Kwestia przyzwyczajenia
Pojawił się komunikat, że od września wracają do pracy na starych zasadach. - Wcale się nie ucieszyłam. Fakt, tęskno mi za ludźmi z firmy. Prawda jednak taka, że przyzwyczaiłam się do pracy z domu. Nie chciałam wracać do biura. Wróciłam, bo tak zdecydowało szefostwo.
Nie ona jedna przywykła do pracy w zaciszu (no, prawie zaciszu) domowym. Tylko co 10. pracownik (88 procent) chciałby wrócić z home office do biura na stałe. Polacy chcieliby również pracować zdalnie w większym wymiarze niż planują to im zaoferować w przyszłości pracodawcy. Oto wnioski płynące z raportu Manpo-werGroup i HRlink.
Dłuższe telerozmowy
Prowadzący badania skupili się ponadto na tym, w jaki sposób na potrzeby pracowników zapatrują się pracodawcy. Otóż 55 procent szefów planuje pozostać przy pracy zdalnej, lecz w różnym zakresie. Z tego 2 procent stawia na kontynuację home office w pełnym wymiarze czasu pracy, natomiast 53 procent planuje zastosowanie modelu rotacyjnego, czyli np. 10 dni w miesiącu zdalnie.
Pojawia się jednak minus. Koronawirus zmienił styl pracy wielu Polaków. Jeden na pięciu pracowników wydłużył czas spędzany z telefonem w ręku. Tak wynika z badania Krajowego Rejestru Długów. - Dla niemal 25 procent z tej grupy służbowe roz-mowy zajmują aż 4 godziny więcej w ciągu dnia niż przed wybuchem zarazy - podkreślają w KRD.
- Rozmowy telefoniczne czy telekonferencje za pośrednictwem internetu pomogły w znacznym stopniu zrekompensować ograniczenia w spotkaniach twarzą w twarz - zauważa Adam Łącki, prezes KRD.
Zmieniło się nasze podejście do miejsca wykonywania obowiązków służbowych. Gdy wiosną zewsząd dało się słyszeć „Zostań w domu”, wymyślaliśmy powody, żeby z tego domu wyjść, chociażby właśnie do pracy. Teraz tak samo szukamy pretekstów, ale po to, żeby nadal pracować zdalnie.
Nowy styl życia
Dr Adam Musielewicz, socjolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, komentuje:
- Wielu pracowników poznało styl życia, jakiego wcześniej nie znało. Wcześniej kultywowali oni model: od godz. 7.00 do 15.00 praca zawodowa, potem domowa. Pandemia sprawiła, że nagle trzeba było wprowadzić zmiany, przestawić się na home office. Część zatrudnionych na początku miała wątpliwości, czy poradzi sobie z połączeniem obowiązków służbowych z rodzinnymi. Praktyka czyni mistrza. Po kilku tygodniach, niekiedy miesiącach, okazało się, że udaje się połączyć obie sfery.
