Odnaleziono ciało Doroty Gałuszki-Granieczny. Śledczy dokonali makabrycznych ustaleń zabójstwa

Dorota Gałuszka-Granieczny zaginęła w 2016 roku w gminie Selkant w Niemczech. Przez lata jej sprawa pozostawała w martwym punkcie, mimo że policja, jak również rodzina zmarłej, miała podejrzenia, kto może być sprawcą zaginięcia.

W miejscowości w Nadrenii Północnej-Westfalii Polka mieszkała z mężem oraz siedmioletnim synem, pracując na dwa etaty - w przedszkolu oraz pizzerii. Przepadła jednak z dnia na dzień 18 października.

Według ówczesnej relacji niemieckich mediów miała wyjść z domu po kłótni z mężem - Manfredem. Rozpoczęły się poszukiwania, które długo nie przynosiły skutku, aż do teraz, gdy po siedmiu latach udało się odnaleźć szczątki jej ciała.

Manfred od początku był głównym podejrzanym, tym bardziej, że nie kwapił się do pomocy w poszukiwaniach. O dokonanie zabójstwa posądzała go rodzina zmarłej oraz nieoficjalnie policja, jednak brakowało stanowczych dowodów.

Wszystko zmieniło się 22 sierpnia 2023 roku. Wówczas odbyła się duża akcja policji zakończona potwierdzeniem przez prokuratura, iż dotyczyła ona śledztwa w sprawie zaginionej Doroty.

Funkcjonariusze znaleźli na terenie domu Manfreda fragmenty ciała oraz kości Polki. Mężczyzna został aresztowany.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!

Po kilku dniach śledczy postanowili poinformować o swoich ustaleniach i przedstawić makabryczne szczegóły zbrodni Manfreda. We wtorek, podczas konferencji prasowej, przekazano, iż Manfred G. udusił swoją żonę, a następnie ukrył jej ciało, by śledczy nie byli w stanie go odnaleźć.

Co więcej, Dorotę uduszono podstępem, a następnie jej ciało spakowano do worka budowlanego nie przepuszczającego zapachów. Pierwotnie ciało zamordowanej miało być ukrywane na strychu ich wspólnego domu i, po części, to sprawiło, że morderca wpadł.

Policja cały czas monitorowała tę sprawę i zastanawiała się, dlaczego Manfred utrzymuje dom w Süsterseel, w którym mieszkał z Dorotą, skoro dwa lata wcześniej przeprowadził się do Geilenkirchen. Było to zastanawiające, ponieważ Manfred borykał się z dużymi problemami finansowymi.

Prokuratura cały czas zbierała dowody, by wreszcie odnaleźć ciało na terenie szopy nowego domu oskarżonego, co oznacza, iż musiał przenosić zwłoki zamordowanej Polki co najmniej dwukrotnie.

Nie wiadomo, czy mężczyzna przyznał się do winy, jednak cały czas milczy i nie chce współpracować ze śledczymi.

źródło: se.pl

dś