Włodzimierz i Mariusz Zimnowłoccy mają na swoim koncie wiele kajakowych wypraw - w 2020 roku udało im się przepłynąć Polskę od Bieszczad do morza, czyli 1400 kilometrów polskimi rzekami. Teraz do listy swoich kajakowych sukcesów dopisali kolejny - zakreślili Wielką Pętlę Bałtycko-Żuławsko-Wielkopolską.
Trasa mierzy ponad 1600 km z Bałtyku do naturalnego przejścia na mierzei Wiślanej, następnie do Elbląga, dalej jest kanał Elbląski, rzeka Drwęca, Wisła od Torunia do Bydgoszczy, Brda, Kanał Bydgoski, górna Noteć aż do Lichenia, Warta od Konina, Odra, Zalew Szczeciński oraz wyjście na Bałtyk i powrót do punktu wypłynięcia, czyli Osiek.
Pan Włodzimierz przyznaje, że to była niezwykła przygoda: - Byliśmy dobrze przygotowani i nic nas nie zaskoczyło. Co prawda liczyliśmy na 40 dni, a zmieściliśmy się w 35. Ale to chyba świadczy o dobrym przygotowaniu.
Wyjaśnia też, że większość trasy była dla nich kompletnie nieznana.
- Nie wyobrażałem sobie, że Bałtyk z pozycji kajaka jest tak piękny - mówi.
- Sądziłem, że rzeki i jeziora, przez które płynąłem do tej pory, są podobne do tych na Pomorzu. Jednak są piękniejsze, pełne życia - ptaków, żab, owadów, starodrzewi. Woda w jeziorach pachniała czystością, a drzewa zachwycały różnokolorową zielenią. Spotykani ludzie byli uśmiechnięci i bardzo życzliwi. Czasami odnosiłem wrażenie, że to nie ja planuję w danym dniu trasę, tylko trasa przygotowuję się dla mnie, gdyż było dużo bardzo pozytywnych i nieprawdopodobnych zdarzeń - relacjonuje na gorąco.
Przyznaje też, że ta wyprawa była fizycznie wyczerpująca. Najtrudniejszy odcinek to był ten ostatni, środowy, na którego końcu czekał dom i wygodne łóżko. Po pierwsze ze względu na pogodę.
- We wtorek przewidywałem załamanie pogody na Bałtyku, a moglibyśmy popłynąć jeszcze dwie godziny dłużej. W środę walczyliśmy z morzem przez 12 km. Gdyby wiatr i fale były w inną stronę, nie dalibyśmy rady - opowiada.
Wspomina też odcinek do Władysławowa: - Aby tam dopłynąć, musieliśmy wystartować o godz. 3. Około godz. 15 pojawił się przeciwny wiatr i wysokie fale. Byliśmy już w pobliżu portu. I ten krótki odcinek przysporzył nam trochę kłopotów.
Obaj panowie cieszą się, że bezpiecznie dotarli do domu. Na razie będą regenerować siły. Co potem?
- Mariusz chce popłynąć kajakiem na Bornholm. Ja na razie myślę o mniejszych wyzwaniach. Teraz jesteśmy pierwsi, którzy pokonali tę pętlę i na razie ta myśl mi wystarczy. Co będzie później? Czas pokaże - mówi pan Włodzimierz.
Płyną Wielką Polską Pętlą Bałtycką. Do pokonania mają 1600 k...
