Tomasz Lis stracił posadę naczelnego "Newsweeka" pod koniec maja. Miesiąc później, na łamach Wirtualnej Polski, opisano relacje, jakie panowały w kierowanej przez niego redakcji. Podwładni zarzucali mu m.in. doprowadzanie pracowników do ataków paniki, poniżanie, wulgarne, seksistowskie odzywki, wprowadzenie atmosfery przesiąkniętej chamstwem. Podwładni od lat alarmowali o przemocowych zachowaniach Lisa.
Na początku października Prokuratura Okręgowa w Warszawie przekazała, że toczy się śledztwo w sprawie byłego redaktora naczelnego "Newsweeka". Sprawa dotyczy m.in. "molestowania seksualnego oraz złośliwego i uporczywego naruszenia praw pracownika wynikających ze stosunku pracy".
Dlaczego Tomasz Lis stracił pracę? Nowe informacje
Tygodnik "Polityka" opublikował nowe informacje ws. zwolnienia Tomasza Lisa z tygodnika "Newsweek". W artykule czytamy o "pogłoskach", że "dziennikarz miał zostać oskarżony nie tylko o mobbing, ale i o napaść seksualną".
"Nieoficjalnie wiadomo, że chodzi o młodą kobietę zatrudnioną w koncernie RASP, ale nie bezpośrednią podwładną Lisa. To miało skłonić wydawnictwo do zakończenia współpracy z dziennikarzem, tyle że w sposób dyskretny, bez publicznego rozdmuchiwania sprawy" – napisano w tygodniku.

Według informacji pozyskanych przez tygodnik, ofiara miała rozmawiać z dziennikarzami, ale nie ujawniła swojej tożsamości. "Być może kobieta otrzymała coś w rodzaju premii za milczenie, chociaż równie dobrze mogła się po prostu obawiać traumatycznej otwartej konfrontacji ze słynnym dziennikarzem, jego prawnikami i armią wiernych fanów" – czytamy w "Polityce".
lena