Strażacy z Drużbic są w szoku. 18 lipca rano, gdy zawyły syreny alarmowe, błyskawicznie zjawili się w swojej jednostce, aby wyjechać do zgłoszonego wypadku. Gdy weszli do środka jednostki okazało się, że nie ma podstawowego sprzętu ratowniczego. Po chwili zauważyli ślady włamania.
Z remizy zniknął sprzęt o szacunkowej wartości ponad 100 tys. zł, m.in. pilarki spalinowe, specjalistyczne nożyco-rozpieracze holmatro do rozcinania samochodów, agregaty prądotwórcze, sprężarka, opryskiwacze do gaszenia oraz motopompy szlamowe.
- Jesteśmy załamani i wściekli, bo jednostka praktycznie została wyłączona z działania. Nie mamy czym pracować i nie będziemy mogli wyjeżdżać do wypadku - mówi Arkadiusz Myśliński, naczelnik OSP w Drużbicach. - Najgorsze jest to, że dziś przez tych bandytów ktoś mógł zginąć. Rano dostaliśmy wezwanie do wypadku w gminie i nie mogliśmy wyjechać bez sprzętu do ratowania. Podnieśliśmy rolety w samochodach, a tam było pusto. Szybko poinformowałem dyspozytora, który wysłał inną jednostkę - dodaje.
Na miejscu pojawiła się bełchatowska policja. Śledczy badają ślady włamania. Ze wstępnych oględzin wynika, że włamywacze do remizy dostali się przez okno. Wcześniej próbowali wyłamać drzwi, ale bezskutecznie.
- Byli na tyle bezczelni, że całego sprzętu nie zmieścili do busa i część rzeczy zostawili na pobliskiej łące, po który za jakiś czas wrócili - mówi Arkadiusz Myśliński. - Nie wiem co teraz będzie, bo jednostki nie stać na kupno nowego sprzętu, dlatego liczymy na wsparcie firm i ludzi dobrej woli - dodaje.
Zobacz też: Budowa ronda w Bełchatowie ruszy lada dzień