Dziewczynę wszyscy wspominają z łzami w oczach. Uczyła się w Kętach. Oprócz tego, że była młodą strażaczką, angażowała się też w działania miejscowego koła gospodyń wiejskich i akcje pomocowe.
W miejscu tragicznego wypadku od niedzieli palą się znicze. Mieszkańcy wciąż nie mogą pogodzić się z utratą uśmiechniętej i oddanej ludzkim sprawom Wioli.
Gdy doszło do wypadku było już ciemno, ok. godz. 18.30. Róg głównej drogi przez wieś (DW 948) i Kasztanowej.
- Szli w czwórkę: dwie dziewczyny i dwóch chłopaków - relacjonują świadkowie tragicznego wypadku. Chwilę wcześniej wszyscy robili zakupy w pobliskim sklepie. Przechodzili przez jezdnię na pasach, ale Wiola już nie zdążyła z nich zejść.
W tym momencie 27-letni kierowca suzuki, mieszkaniec pobliskiej Nowej Wsi, potrącił 17-latkę.
Jak przekonują mieszkańcy Łęk, kierowca musiał jechać zdecydowanie za szybko, skoro dziewczyna z potężnymi obrażeniami głowy leżała 30 metrów za przejściem dla pieszych, a samochód zatrzymał się jakieś 50 metrów za nim.