Zmęczony Matthew Perry przerwał grę w pikle. Kilka godzin później zadzwonił do jego rodziny telefon.
Powrót do mrocznej przeszłości?
Pojawiły się doniesienia, że Matthew Perry mógł ponownie wpaść w uzależnienie. Aktor zmarł w sobotę wieczorem w wyniku utonięcia w wannie z hydromasażem w ogrodzie domu w Los Angeles.
Przyjaciel gwiazdy ujawnił, że na kilka dni przed śmiercią występowały u niego niepokojące oznaki „zmęczenia”.
Perry miał obsesję na punkcie gry w pickleball (podobna do tenisa, ale na znacznie mniejszym korcie - red.), ale wrócił wcześniej do domu z klubu niedaleko swego domu, skarżąc się na zmęczenie.
Gra niczym zegarek
- Choć grał dwa razy dziennie, w sobotę wytrzymał na korcie tylko godzin - mówił prezenterowi telewizyjnemu Billy’emu Bushowi stały partner Perry'ego.
- Grą regulował swoje dni – mówił Bush i dodał, że rozmawiał z kobietą, z którą aktor grał w sobotę. Powiedziała, że był zmęczony.
Przyjaciele twierdzą, że Perry był w dobrej formie w ostatnich tygodniach i wierzyli, że udaje mu się zachować trzeźwość.
I choć policja podała, że nie znalazła w jego domu narkotyków, portal TMZ donosi, że odkryto wiele leków na receptę, w tym środki przeciwdepresyjne, przeciwlękowe oraz na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc.
Źródła bliskie Lisie Kudrow, partnerce gwiazdora z „Przyjaciół”, mówią, że była zaskoczona jego śmiercią, gdy odnalazł „spokój ze sobą”. Obiecuje, że weźmie udział pogrzebie i być może zaadoptuje jego ukochanego psa Alfreda.
Zaszkodził mu lek?
Jedną z możliwości, która niepokoi aktorkę i innych przyjaciół Perry'ego, jest to, że mógł zażyć lek, który źle reagował z ciepłem panującym w wannie z hydromasażem.
Dopiero badania toksykologiczne ustalą rolę, jaką w jego śmierci odegrały nałogi i czy - czego obawiają się jego przyjaciele - mógł przed śmiercią wpaść znów w uzależnienie.
lena
