Przypomnijmy, że nowa procedura działająca od kilku tygodni umożliwia otwarcie bramek na autostradzie A4 w wyjątkowych sytuacjach, na przykład wtedy, gdy miał miejsce wypadek. Kierowcy nie otrzymują nawet biletu, ale zapłacić i tak muszą. I to kilkunastokrotnie więcej niż "normalnie".
- Okazuje się, że kierowcy, nie dość, że muszą płacić za stanie w korku, to jeszcze ponoszą ok. kilkunastrokrotnie wyższy koszt przejazdu autostradą A4 tylko dlatego, że infrastruktura poboru opłat jest niesprawna - denerwuje się nasz Czytelnik Paweł Grabowski, którego ojciec w piątek musiał zapłacić karę za brak biletu. Na wjeździe na węźle Brzezimierz nie wydano mu biletu, bo otwarto bramki z powodu wypadku. Później, w Karwianach pod Wrocławiem, zamiast złotówki, musiał zapłacić 15 złotych!
Oto treść mejla, którego Pan Paweł wysłał do naszej redakcji:
Dzień dobry,
drodzy Państwo, może już czas abyście zainteresowali się tym, co się dzieje na autostradzie A4. Niemal każdego dnia słyszy się o wypadkach, natomiast zupełnie zanikł temat nieprawidłowości związanych z opłatami za wrocławski odcinek A4.
Po pierwsze, piętnowania wymaga praktyka pobierania opłat za stanie w korku, co obecnie jest na A4 normą. Zarządca ma prawo do podniesienia szlabanów i niepobierania opłat, jednak nie korzysta z tego uprawnienia, przez co tysiące kierowców płaci (niemało!) za stanie w korku, a zarządca zaciera ręce.
Rzeczą jednak bardziej oburzającą i stanowiącą przedmiot mojego zgłoszenia jest przekazana przez mojego ojca informacja z piątku. Otóż ojciec (jak co tydzień) jechał z Brzegu do Wrocławia i wjeżdżał na ostatnich bramkach przed Wrocławiem od strony Opola. Bramki wjazdowe były otwarte, biletów nie wydawano. Tymczasem na bramkach we Wrocławiu okazało się, że za brak biletu należy uiścić opłatę za cały odcinek (czyli nie 1,10 zł tylko ok 14 zł). Rozumiem, że kwota może nie powala na kolana, jednak chodzi o samą praktykę, którą należy ocenić jako naganną i bulwersującą.
Okazuje się zatem, że kierowcy, nie dość, że muszą płacić za stanie w korku, to jeszcze muszą ponosić ok. dwunastokrotnie wyższy koszt przejazdu autostradą A4 tylko dlatego, że infrastruktura poboru opłat jest niesprawna.
Podsumowując - 1,30 zł/km, lub jak to woli - około 30 eurocentów. Mamy chyba najdroższą autostradę na świecie.
pozdrawiam,
Paweł Grabowski
Dorota Prochowicz, rzeczniczka firmy Kapsch która odpowiada za pobór opłat na autostradzie przyznaje, że takie są procedury i kasjerce nie można nic zarzucić. - Jest to dla nas nowa sytuacja - zaznacza, ale przyznaje też, że nic nie wskazuje na to, by miała zostać zmieniona.
To już kolejny absurd dotyczący poboru opłat na A4. Podczas karambolu, który miał miejsce w czwartek, dopiero po kilku godzinach pozwolono kierowcom zawracać. A wtedy okazało się, że muszą zapłacić 15 zł, bo taką opłatę przewiduje system, jeżeli wjeżdża się i zjeżdża na tym samym węźle. Kolejne wypadki miały miejsce w piątek i to wtedy właśnie zdecydowano się na otwarcie bramek na węźle Brzezimierz i Karwiany. A procedura zakłada, że ten kto nie ma biletu (nieważne z jakiego powodu), ten musi zapłacić jak za cały przejazd.
Dorota Prochowiak zastrzega, że od niesłusznie naliczonych opłat można się odwołać. Formularz reklamacyjny można znaleźć na stronie viatoll.pl