Paryż 2024. Wioleta Myszor - życie zaczyna się po czterdziestce, bo wtedy debiutujesz na igrzyskach

Jakub Guder
Pierwszy start Polki w Paryżu za nami. Jeszcze przed oficjalnym otwarciem igrzysk łuczniczka Wioleta Myszor walczyła o jak najlepsze rozstawienie przed rundą pucharową. Nasza reprezentantka debiutowała na igrzyskach w wieku 41 lat. Na 64 zawodniczek zajęła 54 miejsce. – Emocje mnie zjadły – przyznała.

Myszor kiepsko zaczęła, bo ustrzeliła w pierwszej serii tylko 45 punktów. Zajmowała ostatnie miejsce. Potem odrabiała straty, ale trudno było mocno wspiąć się w górę. Ostatecznie zakończyła tę rundę na 54. miejscu z dorobkiem 626 punktów. Pierwsza była Koreanka Sihyeon Lim, która pobiła rekord świata (694 punkty).

- Nie ma co ukrywać, że stres był – przyznała Myszor po zawodach. - Szkoda mi trochę pierwszej serii, bo uciekło tam pięć-sześć punktów. Zaczęłam od 45, później trochę nadrabiałam. W drugiej połowie było nieco lepiej. Miałam jeszcze strzały, które mi uciekły, ale z niektórych jestem zadowolona. Każdy ma emocje i przeżywa. Kolejna runda to będą serie trzystrzałowe do sześciu punktów. Po dwa punkty za wygranie każdej serii. Więc wszystko jest możliwe. Na turnieju kwalifikacyjnym startowałam przecież z 27. miejsca. Trzeba się dobrze nastawić, pozbierać, muszą zejść emocje – wyjaśniała nasza zawodniczka, która trochę naczekała się na olimpijski debiut. Była już w kadrze rezerwową na igrzyskach, ale dopiero teraz strzela na olimpijskich zawodach i to jako jedyna łuczniczka z Polski.

- Trochę czekałam na debiut, ale było warto – uśmiecha się 41-latka. - Jestem wśród najlepszych 64 kobiet na świecie. Na Pucharach Świata jest nas ponad setka. Fajnie, że dalej mogę toczyć tę walkę. Każdy chciałby wystartować na igrzyskach. Fajnie, że tyle trenowałam i wreszcie się doczekałam. Takie zawody wyglądają zupełnie inaczej. Nerwy były duże. Na treningach strzela się dużo łatwiej. Nie ukrywam, że emocje mnie zjadły – mówiła.

Łucznicy rywalizują w pięknej scenerii, w centrum Paryża. Z ich stanowisk widać szczyt wieży Eiffla. W tym samym miejscu zaplanowano m.in. finisz maratonu. – Tu jest pięknie! – mówi.

Wioleta Myszor reprezentuje Łucznika Żywiec. Poza tym jest żołnierzem zawodowym i dzięki temu nie traktuje łuku jako rozrywki, tylko spokojnie może przygotowywać się do kolejnych zawodów. Trenuje ten sport od 25 lat. Jak widać – wytrwałość się opłaca, bo można na igrzyskach zadebiutować nawet po czterdziestce.

- Poziom jest wysoki, zwłaszcza u kobiet. Czołowa ósemka mogłaby bez problemu rywalizować z mężczyznami. Jestem zadowolony, że w drugiej części Wiola się dźwignęła – powiedział po starcie trener kadry Piotr Piątek. – Gdyby nie była żołnierką, to byłby to sport amatorski. Ciężko jest zwłaszcza tym, którzy kończą wiek juniorki. Takie osoby muszą podjąć decyzję, co dalej. Czy poświęcają się tej dyscyplinie, czy trenują amatorsko – dodał.

W 1/32 olimpijskiej rywalizacji rywalką Myszor będzie Hinduska Ankita Bhakat. Ich starcie zaplanowano na 30 lipca, na godz. 13.44.

Jakub Guder, Paryż
https://x.com/JakubGuder

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 - podsumowanie kolejki Ekstraklasy

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl