Panowie najczęściej po "zgarnięciu" paru złotych za zebrane puszki czy makulaturę zachodzą po butelczynę. To przeważnie bezdomni i bezrobotni. - Często sączyli kiedyś koniaki, a teraz musieli przerzucić się na coś takiego - mówi Stanisław Bartoszewicz z wałbrzyskiego MOPS-u.
Przez długie lata był szefem nieistniejącej już wałbrzyskiej Izby Wytrzeźwień. Wyjaśnia, że amatorzy denaturatu to z reguły ludzie w ostatniej fazie choroby alkoholowej. Wszystko im jedno jaki alkohol piją, byle się napić. Inaczej wszystko ich boli. A że nie mają pieniędzy, to kupują to co najtańsze. Za pół litra denaturatu płacą tylko około 4 zł. Nie muszą już nawet tego "trunku" przesączać przez chleb, bo produkuje się bezbarwny. - Polska norma nie nakazuje teraz barwienia - mówią nam w jednej z firm produkujących denaturat. Dodają, że na etykiecie napisane jest, że został skażony i nie nadaje się do celów spożywczych. A czy ktoś to pije, nie dociekają.
- Oj piją, piją. Wcale nie rzadko zdarza nam się natrafić na takiego "pachnącego" denaturatem. Bywa, że ma jeszcze przy sobie 1,5 litrową butelkę, bo rozcieńczał w niej napój - mówi Tomasz Sakowski z wałbrzyskiej straży miejskiej.