Dwaj mieszkańcy powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego wykazali się skrajną nieodpowiedzialnością. W sobotę pracowali na pchaczu, prowadził go 55-letni Marian S., a pomagał mu 45-letni członek załogi. Transportowali barkę z węglem rzeką Odrą.
Pomiędzy Jelczem-Laskowicami a Ratowicami (woj. dolnośląskie) zestaw osiadł na mieliźnie. Barka stanęła równolegle w odległości ok. 15 metrów od linii brzegowej.
Na miejsce wezwano policję. Funkcjonariusze od wędkarzy dowiedzieli się, że barka pchająca ładunki z węglem z niewiadomych przyczyn nagle zaczęła zbliżać się do prawego brzegu po czym stanęła. Próbowano nawiązać kontakt z załogą, ale bezskutecznie. Na miejsce wezwano Straż Rybacką oraz Inspektora Nadzoru nad Żeglugą Śródlądową.
Ale dopiero dzięki pomocy strażaków z łodzią udało się dostać na pokład. Tam zastano kapitana Mariana S. (55 lat), który okazał się być mocno pijany. Miał prawie 2,4 promila w wydychanym powietrzu. Członek załogi również był nietrzeźwy. Badanie wykazało u niego 1 promil.
- Kapitanowi zatrzymano patent żeglarski - odpowie on za prowadzenie w ruchu wodnym pojazdu mechanicznego w stanie nietrzeźwości, tj. za przestępstwo określone w art. 178a§1 kk – za co grozi kara grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2 oraz utratę patentu żeglarskiego – mówi st. asp. Monika Kaleta z KPP w Oławie. Natomiast 45-letni członek załogi odpowie za wykroczenie określone w art. 70 § 2 kw, tj. podjęcie czynności zawodowych w stanie po użyciu alkoholu, za co grozi kara aresztu albo grzywny.
Barkę na drugi dzień udało się ściągnąć z mielizny i popłynęła do Wrocławia.
OPOLSKIE INFO - 19.10.2018
Wypadki i katastrofy kolejowe na Opolszczyźnie. Pochłonęły wiele ofiar