Strefa Biznesu: Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej prowadzi analizy dotyczące skrócenia czasu pracy w Polsce. Szefowa resortu Agnieszka Dziemianowicz-Bąk przyznała, że nowe przepisy powinny zostać wprowadzone do końca tej kadencji, czyli do 2027 r. Obecnie trwają dyskusje dotyczące tego rozwiązania. Jakie widzi pan zagrożenia?
Piotr Ostrowski: Największe bariery to te mentalne. Na przykład wielu pracowników ciągle uważa, że za dłuższą pracę należy się wyższa pensja. A tak przecież nie jest. W tym projekcie, co podkreślam, skrócenie czasu pracy nie wiąże się ze zmniejszeniem wynagrodzenia.
Czy pracodawców będzie stać na to, żeby skrócić czas pracy i wypłacać pracownikom takie pensje, jak przed skróceniem tego czasu?
Odniosę się tu do płacy minimalnej. Gdy dyskutujemy o podwyżce najniższej krajowej, to co roku słyszę te same narzekania pracodawców. Oni ciągle powtarzają, że wzrost pensji całkowicie ich pogrąży, że mamy szykować się na masowe bankructwa i wzrost bezrobocia. Słyszeliśmy, że będziemy drugą Grecją, Turcją, Węgrami... Nic takiego się nie wydarzyło. Sytuacja na rynku pracy w skali makro jest obecnie najlepsza od czasu transformacji ustrojowej. W ostatnich latach płaca minimalna rosła bardzo dynamicznie, a na krajowy rynek pracy i na gospodarkę nie wpłynęło to źle. Jestem przekonany, że tak samo będzie ze skróceniem czasu pracy. Dzięki wdrożeniu tego rozwiązania pracownicy będą bardziej efektywni, a wobec tego, w dłuższej perspektywie, przedsiębiorcy tylko na tym skorzystają.
Nie będzie żadnych skutków ubocznych?
Jeśli już miałbym wskazać jakieś wyzwanie lub problem, to byłyby to kwestie demograficzne. W Polsce mamy deficyt pracowników, oczywiście niektóre branże dotyka to w większym stopniu, inne w mniejszym. Może być tak, że jeśli będziemy chcieli skrócić czas pracy i utrzymać ten sam poziom produkcji w firmach, to przedsiębiorcy będą musieli zwiększyć zatrudnienie. Może być z tym problem w niektórych branżach, bo pracowników brakuje. Chociaż – i to trzeba mocno podkreślić – ten problem wystąpi i tak, niezależnie od zmian w czasie pracy. My już teraz musimy intensywnie myśleć o tym, jak pozyskać i zatrzymać pracowników na rynku pracy oraz jak zwiększyć ich efektywność. Jednym z kierunków jest oczywiście pozyskiwanie kadr z zagranicy. Jak do tej pory wychodzi nam to bardzo średnio, bo nie mamy odpowiedniej polityki migracyjnej. Druga rzecz to stawianie w większym stopniu na automatyzację i robotyzację w pracy. Coś, co jak myślą niektórzy, jest zagrożeniem dla pracowników, może okazać się dla nich zbawienne, szczególnie w kontekście skróconego czasu pracy.
Tymczasem główny ekonomista Pracodawców RP Kamil Sobolewski napisał, że skrócenie tygodnia pracy w Polsce gwarantuje recesję, problemy podażowe i niepokoje społeczne.
Jeśli stawiamy tezę w taki sposób, że skrócenie czasu pracy z 40 godzin do np. 38 spowoduje kryzys gospodarczy i demograficzny, to czy wydłużenie tego czasu pracy do np. 42 doprowadzi do tego, że te problemy znikną? Nie. Pewne problemy, np. demograficzne, i tak już występują i są niezależne od tego, jaki ten czas pracy jest.
I kolejne stwierdzenie Sobolewskiego: „Pomysł skrócenia czasu pracy do 32-35 godzin tygodniowo, to krok o ogromnej sile rażenia, odpowiednik zniknięcia w Polsce 3-4 mln osób w wieku produkcyjnym”. Jak pan odniesie się do tego cytatu?
Pytanie, jak to zostało obliczone? Skąd te cyfry i wnioski dotyczące recesji? Argumenty naukowe mówią coś odwrotnego. Osoba pracująca krócej jest lepiej przygotowana, pod względem mentalnym i fizyczny, do wykonywania swojej pracy. Taka osoba szybciej i lepiej realizuje zadania. Wypoczęty pracownik ma więcej sił i w mniejszym stopniu dotyka go wypalenie zawodowe. A to znaczy, że krótszy czas pracy może być dla gospodarki korzystniejszy. Tak mówią eksperci od medycyny pracy, zarządzania, HR, psychologowie. Gdyby było odwrotnie, gdyby wydłużanie czasu pracy przynosiło większą efektywność, i większe korzyści dla gospodarki, to firmy na całym świecie ten czas by wydłużały i przyjmowały model pracy jak w XIX, gdy pracowało się po 60 godzin tygodniowo. Skracanie czasu pracy to kierunek pragmatyczny. Nie będziemy lepiej pracować i przynosić zysków, jeśli zostanie nam dokręcona przysłowiowa śruba i jeśli zostaniemy obciążeni dodatkowymi zadaniami.
Niektórzy pracownicy obawiają się, że skrócenie czasu pracy właśnie spowoduje dokręcanie śruby. Twierdzą, że w krótszym czasie będą musieli zrobić tyle, co w dłuższym. Skrócenie czasu pracy nie będzie przecież oznaczało, że tej pracy będzie mniej.
Tak, ale dużo zależy od tego, jak krótszy czas pracy będzie wdrażany w konkretnej organizacji oraz jak będą zarządzani pracownicy. Mogę sobie wyobrazić sytuację, że początkowo, pracownicy rzeczywiście będą musieli pracować intensywniej. Ta zmiana może być dla nich trudna. W dłuższej perspektywie czasowej to jednak będzie dla nich korzystne. Będą zdrowsi, będą mieli więcej czasu dla rodziny i na realizację własnych pasji. Pomocna będzie tu automatyzacja i robotyzacja. Tę lukę, która może powstać po skróceniu czasu pracy, wypełni praca wykonywana przez urządzenie. Stoimy przed wielką szansą, aby wykorzystując najnowszą technologię, pracować w taki sposób, aby mieć czas na lepsze życie. Dla młodych pracowników łączenie życia zawodowego z pozazawodowym jest wielką wartością. Dla nich w pracy liczy się już nie tylko dobra pensja.
Nikt już nie chce pracować po kilkanaście godzin dziennie.
Przedsiębiorstwo, które tego nie widzi, nie będzie miało dobrych pracowników. Najlepsi specjaliści odejdą i wybiorą pracę w tej firmie, która zaproponuje im lepsze warunki. W rezultacie firma, która będzie się twardo trzymała starych zasad dotyczących czasu pracy, może być mniej konkurencyjna.
Argumentem za skróceniem czasu pracy są dane statystyczne publikowane m.in. przez Eurostat czy OECD. Według nich Polacy są jednym z najbardziej zapracowanych narodów w Europie. Pojawiają się jednak takie głosy, że te dane nie są precyzyjne, że jeśli odejmiemy przerwy, to już nie pracujemy tak długo. Co pan na to?
Rzeczywiście pojawiają się takie głosy. Jeśli OECD się myli, to chciałbym poznać uzasadnienie, że jest inaczej. Niech ktoś poda inne liczby, wynikające z naukowego badania.
Pracodawcy twierdzą, że skrócenie czasu pracy spowoduje wzrost kosztów. A to przełoży się na wzrost cen towarów i usług. Mówiła o tym m.in. Anna Wicha, prezes Polskiego Forum HR .
Wszystko zależy od perspektywy. Może tak być, że początkowo - po wprowadzeniu krótszego czasu pracy - firma chcąc utrzymać produkcję na dotychczasowym poziomie, będzie musiała zatrudnić dodatkowe osoby. Niewątpliwie poniesie dodatkowy koszt. W dłuższej perspektywie, biorąc pod uwagę to, że pracownicy będą wydajniejsi, firma na skróceniu czasu pracy skorzysta. Chciałbym zaapelować do pracodawców, aby patrzeć na proponowane zmiany w szerszej perspektywie. To tak jak z tą wspomnianą płacą minimalną. Każdy pracodawca powie, że jej podwyżka to wyższe koszty pracownicze. Trudno się z tym nie zgodzić. Ale przecież wzrost wynagrodzeń oznacza wzrost dochodów gospodarstw domowych oraz to, że te gospodarstwa więcej kupują, co ostatecznie przekłada się na wyższe zyski firm.
Jak w praktyce może zostać wdrożony krótszy czas pracy? Jaka jest propozycja OPZZ?
Jestem otwarty na dyskusję w tej sprawie. Na razie nie mamy wyrobionego zdania i czekamy na głos ekspertów. Wiem, że ministerstwo pracy zleciło ekspertyzy w tym kierunku. Każdy z modeli ma swoje plusy i minusy. Być może dobrze byłoby skrócić dzienny 8-godziny czas pracy do 7 godzin. Są też propozycje, aby jednak tydzień pracy miał 4 dni. W tym przypadku pojawiają się ekologiczne argumenty, które ja również biorę pod uwagę. Chodzi o to, że jeśli będziemy dojeżdżać do pracy cztery razy w tygodniu a nie pięć, to będziemy spalać mniej paliwa i będzie to miało pozytywny wpływ na klimat. Niektórzy twierdzą również, że 3 dni wolnego oznacza lepszą regenerację organizmu niż w przypadku, gdybyśmy pracowali przez 5 dni, ale po 7 godzin.
Pracodawcy np. z branży produkcyjnej obawiają się, że skrócenie czasu pracy zakłóci ich działalność. Może nie każda branża będzie mogła wprowadzić to rozwiązanie?
Trzeba wziąć pod uwagę różne obawy. Liczę na to, że specjaliści przedstawią propozycję, jak wprowadzić krótszy czas pracy tam, gdzie produkcja odbywa się w trybie ciągłym.
Kiedy powinien zostać wdrożony krótszy czas pracy? Czy konieczny jest tu jakiś czas przejściowy, czy też nie ma na co czekać?
Nie ma już na co czekać. To rozwiązanie powinno być wdrożone tak szybko, jak tylko się da, oczywiście po konsultacjach i przy zachowaniu dialogu społecznego.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Biznesu codziennie. Obserwuj StrefaBiznesu.pl!
Strefa Biznesu: Coraz więcej chętnych na kredyty ze zmienną stopą
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?