Plagi pogodowe. W 2020 roku czekają nas kolejne ekstrema

Witold Głowacki
Witold Głowacki
123RF
Nie, pogoda już raczej nie będzie „normalna”. Zmienia się typowy dla naszej części świata cykl pór roku. Wprawdzie lato będzie coraz dłuższe i coraz cieplejsze – ale tym zmianom towarzyszyć będą również coraz bardziej gwałtowne ekstremalne zjawiska pogodowe.

Powodzie, ale i susza. Fale upałów – w tym i ekstremalnych, ale i okresy bardzo złej, gwałtownej aury. Piękne tygodnie bez jednej chmurki, ale i potężne burze powodujące rozległe zniszczenia. Kilkanaście stopni ciepław w lutym w Polsce, za to burze śnieżne na Bliskim Wschodzie i warunkowana zmianami klimatycznymi gigantyczna plaga szarańczy w Afryce.Pogoda w tym roku będzie znów prowadzić nas od ekstremum do ekstremum.

CZYTAJ TAKŻE: Susza 2020. Polsce grozi największa susza od 50 lat! Które regiony są najbardziej narażone? Polskie gospodarstwa mogą liczyć na pomoc?

W poniedziałek 10 lutego nad Warszawą przeszła burza z piorunami. Towarzyszyły jej intensywna ulewa i gradobicie. Dosłownie chwilę po tym, jak ostatnie kulki gradu przestały bić o ziemię, wyszło słońce. Wrażenie, że mamy do czynienia z zupełnie wiosenną aurą potęgował fakt, że termometry wskazywały po 10 stopni Celsjusza.

W tym samym czasie uderzenie prawdziwej zimy odnotowano natomiast na Bliskim Wschodzie. W Libanie temperatury spadły poniżej zera, w obozie dla uchodźców w libańskim Arsalu prognozowano nocami nawet -11 stopni C. Zimno i śnieżnie zrobiło się też w Syrii – co oznaczało śmiertelne zagrożenie dla setek tysięcy uchodźców uciekających przed zimową ofensywą wspieranych przez Rosję wojsk rządowych (ostatnia fala uchodźców jest szacowana przez ONZ na ok. 500 tysięcy osób). Mroźnie ma tez być w Kurdystanie, części Jordanii i części Turcji.

W Afryce natomiast zaczyna się właśnie gigantyczna plaga szarańczy – która może skutkować klęską głodu na wielką skalę. Odpowiadają za nią zmiany klimatyczne. Nimfy szarańczy zostały przywiane w niespotykanych ilościach na wybrzeże Somali z Półwyspu Arabskiego między innymi za sprawą grudniowego cyklonu. Tam z koli wzrastały w niemalże cieplarnianych warunkach po serii potężnych ulew, które zamieniły niegościnne tereny w prawdziwy raj dla owadów. Obecnie chmary szarańczy liczy się w setkach miliardów . Jeśli dotrwają do pierwszych tegorocznych zbiorów wielu krajom Afryki grozi klęska głodu.

Jeśli chodzi o Polskę, wszystko wskazuje na to, że zima powoli się kończy – zanim jeszcze zdążyła się zacząć. W centrum kraju przez najbliższe 2 tygodnie nie są prognozowane jakiekolwiek ujemne temperatury (nawet w nocy). Będzie natomiast nieco opadów deszczu, możliwy jest też przelotny śnieg. W zeszłym roku było dość podobnie. Choć luty miał nieco bardziej zimowy charakter, w marcu mieliśmy już do czynienia z prawdziwą wiosną. Koniec marca przyniósł naprawdę wysokie temperatury – kilkukrotnie przekroczyły one 20 stopni Celsjusza.

Tym razem zima jest jednak jeszcze cieplejsza. Tegoroczne temperatury w styczniu i lutym są - całkiem dosłownie - bezprecedensowe.

Za nami najcieplejszy styczeń w całej historii europejskich pomiarów. Wyliczyli to naukowcy pracujący w ramach programu Copernicus nadzorowanego przez Komisję Europejską i Europejską Agencję Kosmiczną. Średnia temperatur stycznia dla całej Europy przekroczyła tylko o odrobinę (0,03 stopnia Celsjusza) dotychczasowy rekord, który padł w roku 2016. W ciągu ostatniego pięciolecia mamy do czynienia ze znaczącym podwyższeniem średnich zimowych temperatur w całej Europie. W tym roku było to szczególnie odczuwalne w teoretycznie najzimniejszych krajach kontynentu – zwłaszcza w jego północno-wschodniej części. W tym wypadku średnie temperatury były aż o 6 stopni C wyższe od tych zeszłorocznych. Dane z pojedynczych pomiarów potrafią być wręcz szokujące. W Norwegii (na zachodzie kraju) odnotowano w styczniu na przykład temperaturę na poziomie 19 stopni. Uśredniona temperatura dla Europy za cały rok 2019 była zaś druga pod względem wysokości.

Rekordowo ciepła zima w Polsce oznaczała prawie całkowity brak śniegu. W Warszawie pierwsze opady odnotowano dopiero pod koniec stycznia, rozmokły, topniejący śnieg utrzymał się jednak ledwie półtora dnia, temperatury bowiem były cały czas dodatnie.
Zarówno w 2018, jak i 2019 roku obserwowaliśmy niczym w laboratorium niemal modelowy przebieg procesu zacierania się granic pomiędzy tradycyjnie rozumianymi porami roku – procesu zapowiadanego przez naukowców dla naszej części świata już od wielu lat. To właśnie ma być jeden z głównych skutków kryzysu klimatycznego w skali makro. W naszej części Europy zima ma ulegać skróceniu, a przy tym zaczynać się i kończyć ostrą zmianą aury i temperatur – tak było przed rokiem i dwa lata temu, jednak ta ostatnia zima zdaje się wyłamywać z tego schematu o tyle, że w zasadzie prawie jej nie ma. Skracać się też mają – i to znacząco - przejściowe pory roku, czyli wiosna i jesień.

CZYTAJ TAKŻE: Meteopaci są wśród nas. Komu szkodzi pogoda?

Lato ma się z kolei wydłużać i stawać coraz gorętsze. Rok temu pierwsze temperatury przekraczające 30 stopni Celsjusza odnotowano już w kwietniu. Pierwszą falę upałów – w maju. Jeśli przewidywania naukowców się sprawdzą niedługo stanie się to normą. Trwające od początku maja do września lato stanie się zaś najdłuższą i dominującą porą roku.

Owszem, w pierwszej chwili to może zabrzmieć całkiem przyjemnie. Śródziemnomorski klimat nad Wisłą? Doskonale – komentujemy półżartem, słysząc kolejne zapowiedzi naukowców. Dłuższe lato dostaniemy jednak za naprawdę wysoką cenę. Pogoda już jest w Polsce mocno rozregulowana – z biegiem lat będzie zaś coraz gorzej. Już teraz, w 2020 roku mamy niemal gwarancję, że dłuższe lato przyniesie nam zarówno fale ekstremalnego gorąca, jak i co najmniej kilka okresów naprawdę apokaliptycznej pogody.

Ostatnie opady śniegu i niskie temperatury sprawiają, że wprost nie możemy się doczekać, kiedy będzie ciepło. Tymczasem to zaledwie kilkustopniowe mrozy! Nie wierzycie? To zobaczcie, jakie rekordy zimna padały w Polsce w ostatnim stuleciu. Od razu docenicie aktualną pogodę!

Zimno? Ta temperatura to nic! Kiedyś to były mrozy…

Nie tylko lato zresztą. W drugi weekend lutego i na początku następującego po nim tygodnia, Orkan Sabina vel Ciara – ten sam, który przyniósł do Warszawy wiosenną burzę z piorunami - uderzył w Europę z prędkością dochodzacą nawet do 200 km/h, powodując liczne straty i zniszczenia przede wszystkim w Wielkiej Brytanii i Irlandii, ale także w Niemczech i we Francji. W wymienionych krajach odwoływano też masowo loty i wstrzymywano połączenia kolejowe. W Polsce w Bukowinie Tatrzańskiej na terenie stacji tatrzańskiej zginęły dwie osoby przygniecione dachem zerwanym z wypożyczalni nart, kilka innych zostało rannych. Stanęły pociągi na kilku liniach na Pomorzu i Wybrzęzu. Wstrzymano loty z Warszawy, Wrocławia i Krakowa. W wyższych partiach gór (Tatry, Karkonosze), porywy wiatru przekraczały 150 km/h, na Śnieżce odnotowano zaś nawet 184 km/h. Po głównym układzie niżowym przyszedł jeszcze niż wtórny – z kolejnym frontem atmosferycznym. Tym razem porywy wiatru dochodziły do 90 km/h, powodując mniejsze, lecz nadal liczne zniszczenia.

Sorry, taki mamy klimat – na skutek jego globalnych zmian wiatry w naszej części Europy stają się bardziej gwałtowne, a ich niszcząca moc niepostrzeżenie narasta. Nie grożą nam i długo nie będą grozić cyklony o tropikalnej skali, ale orkany będą nam towarzyszyć przez cały rok. Podobnie rzecz ma się z całą paletą wichur i huraganów towarzyszących burzom. Te ostatnie również stają się coraz bardziej gwałtowne, niosąc coraz potężniejsze opady. Na południu Polski – ale także w wielu innych miejscach kraju, w których lokalna specyfika terenu temu sprzyja, regularnie powtarzają się powodzie błyskawiczne – wywoływane przede wszystkim przez relatywnie krótkotrwałe opady o gigantycznej jak na polskie warunki intensywności.

W statystykach Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej za rok 2019 strażacy naliczyli w całej Polsce aż 60 511 tzw miejscowych zagrożeń związanych z silnymi wiatrami. Do tego należy dodać ponad 20 tysięcy miejscowych zagrożeń związanych z silnymi opadami deszczu i niecałe 8 tysięcy wynikających z „przyborów wód”. Te dane dobrze oddają skalę tego, w jak wielu miejscach kraju zjawiska pogodowe mogą się odbijać na naszym bezpieczeństwie.

W zeszłym roku okazało się, że zatonąć może nawet Wenecja. Tej zimy widzieliśmy klęskę gigantycznych pożarów w Australii. Latem analogiczne sceny (choć z oczywistych względów na nieco bardziej ograniczoną skalę) będą rozgrywać się na południu Europy. Greckie lasy płonęły w ostatnich latach wielokrotnie, to samo dzieje się i będzie dziać w pozostałych krajach Bałkanów, ale także na Półwyspie Iberyjskim. W ostatniej dekadzie pożarów lasów na wielką skalę doświadcza też jednak i północ. W 2018 straże pożarne całej Europy ruszały na odsiecz Szwecji. W ubiegłym roku dziesiątki pożarów lasów wybuchały również w lasach Polski – w tym w tych najcenniejszych, jak choćby Puszcza Kampinoska. Żaden z nich nie przybrał katastrofalnej skali – była to jednak wyłączna zasługa strażaków i leśników. Ubiegłoroczna susza stworzyła warunki, w których spłonąć mogły żywym ogniem dosłownie całe kompleksy leśne.

Susza odcisnęła się też na gospodarce – przyczyniając się do wzrostu cen żywności. Rok 2019 był w Polsce piątym z rzędu, w którym występowały niedobory wody dla rolnictwa. Tym razem susza była naprawdę dotkliwa. W sierpniowym komunikacie resort rolnictwa informował o dwóch milionach hektarów zniszczonych przez suszę upraw. Skutki suszy dotknęły rolników w prawie połowie polskich gmin. Do wrześniu 2019 roku straty sięgnęły 3 miliardów złotych – sporą część tej kwoty wypłacano rolnikom w formie rekompensat.

Zalew Sulejowski wysycha. Tak niskiego poziomu wody nie było od kilkudziesięciu lat

Zalew Sulejowski w czasie suszy. Skutki suszy w Polsce. Zale...

Jest bardzo mało prawdopodobne, że w roku 2020 odpoczniemy od suszy. Co więcej – niedobory wody zaczną wymuszać zmianę struktury społecznej całych polskich regionów. Tam, gdzie na serio mówi się o zagrożeniu stepowieniem i pustynnieniem, rolnictwo będzie w odwrocie. Dotyczy to województwa łódzkiego, części wielkopolski (zwłaszcza rejonu pojezierza Gnieźnieńskiego), także części Kujaw i Pomorza. Tam w ostatnich dekadach odnawialne zasoby wód potrafiły się skurczyć nawet o 30 procent. Ubiegłoroczna susza spowodowała wyschnięcie dosłownie na wiór całych połaci mokradeł i bagien będących naturalnymi zbiornikami retencyjnymi. Wysychają nawet całe spore rzeki. Na odcinku aż kilkudziesięciu kilometrów dosłownie zniknęła Noteć. W tym ostatnim wypadku (jak i w wypadku Pojezierza Gnieźnieńskiego, gdzie znikają całe jeziora) na katastrofę klimatyczną nakładają się skutki intensywnej działalności górniczej – czyli potężnych odkrywek węgla brunatnego Kopalni Konin.
Latem – czy też może raczej w ciepłej porze roku, która może zacząć się już w kwietniu lub maju – czekają nas więc gwałtowne burze, huragany, zalania i podtopienia, nie mówiąc o suszy i pożarach lasów i traw. Oczywiście spodziewane są również fale upałów – mówimy o nich gdy temperatura przekracza 30 stopni przez 3 kolejne dni. To także nic dobrego.

Jest już zupełnie jasne, że upały powodują wzrost liczby udarów, zawałów serca i innych nagłych przypadków w chorobach układu krążenia – co skutkuje zwiększeniem odsetka zgonów, przede wszystkim osób starszych i schorowanych. Niemniej da się też obserwować wpływ wysokiej temperatury na wzrosty liczby zaostrzeń stanów chorobowych i zachorowań w wypadku innych na schorzeń. Alana Hansen z Uniwersity of Adelaide na podstawie statystyk szpitalnych i długookresowych danych o pogodzie wykazała, że gdy temperatura przekracza 26,7 st Celsjusza, to o średnio 7 proc. rośnie liczba przyjęć na oddziały psychiatryczne. Z kolei zespół naukowców z Massachusetts Institute of Technology dowiódł, że wzrost temperatury o 1 stopień C w miesiącach letnich powodował 2-procentowy wzrost zgłoszeń problemów psychiatrycznych w statystykach medycznych.

W trakcie upałów spada nawet wydajność pracy – średnio o 20 proc. Ogólne straty dla gospodarki mogą być nawet wyższe – zarówno ze względu na znacząco zwiększone zużycie energii , jak i na kłopoty związane z zapewnieniem jej dostaw. Klimatyzatory i inne systemy chłodzenia są odpowiedzialne za najwyższe w całym roku piki krajowego zapotrzebowania na prąd, rośnie w związku z tym zarówno prawdopodobieństwo blackoutu, jak i koszt dostaw energii dla przemysłu.

W związku z tym w 2015 roku po wieloletniej przerwie po raz pierwszy powróciły do Polski tzw „stopnie zasilania” - wprowadzane wtedy, gdy produkcja energii nie nadąża za jej bieżącym zużyciem. 10 sierpnia 2015 roku Poslka znalazła się na krawędzi blackoutu – trzeba było wprowadzić 20 stopień zasilania, znacząco ograniczający dostawy energii dla przedsiębiorstw. Rzecz jasna, było to podczas fali upałów i podczas suszy. Jednocześnie lawinowo wzrosło zapotrzebowanie na energię dla klimatyzatorów, spadła natomiast (i to o całe 2 GW) w skali kraju) produkcja energii elektrycznej – nie pracowała część elektrowni wodnych i większość wiatrowych (dzień był dodatkowo bezwietrzny). Po prawie dwóch latach Urząd Regulacji Energetyki doliczył się aż 600 firm, na które trzeba było nałożyć kary finansowe za zlekceważenie ograniczeń z 10 sierpnia 2015 roku.

Wprowadzanie stopni zasilania - słusznie kojarzących się z głębokim kryzysem gospodarczym lat 80. - z całą pewnością jeszcze powróci, jeśli nie w tym roku, to w następnych.

***

Pogoda w najbliższych latach - i nawet dekadach - nie wróci już do „normalności”. Pozostaje nam to, w czym zawsze byliśmy całkiem nieźli jako gatunek, czyli dostosowywanie się do zmieniających się warunków. Zwłaszcza ograniczanie niedostatków wody będzie wymagało w Polsce gigantycznych nakładów finansowych i wieloletnich budów. Stworzenie sensownego systemu retencji to zadanie na całe dekady.

Osobną kwestią jest jednak także zmiana myślenia o urbanistyce - na takie, w którym znów znajdzie się miejsce dla kategorii takich jak „cień”, „korytarz napowietrzający”, czy „strefa osłonięta przed wiatrem”. Nasze życie w coraz większym stopniu koncentruje się w miastach - teraz trzeba sprawić, by mimo zmian klimatu dało się w nich jakoś wytrzymać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl